O blogu

Będę tu zamieszczać swoją "rysunkową twórczość", żeby w końcu pochwalić się światu ;) Kiedyś może opublikuję któreś ze swoich opowiadań. Czasem też wtrącę ciekawe wątki mojego życia - głównie komiczne, bo je kocham najbardziej! No to miłego baraszkowania po moim blogu ;)

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Rude włosy + Hauru = zielony śluz

Cóż, właściwie to ten rysunek największą niespodzianką będzie dla Kreatywnej, dzięki której dowiedziałam się o wspaniałej powieści i chyba jeszcze lepszym filmie pt. Ruchomy Zamek Hauru. Film animowany bardzo się różni od książki, jednak obie wersje mi się spodobały, film chyba nawet bardziej. Jeśli więc nie chce się komuś lecieć do biblioteki po książkę, można obejrzeć bajkę w internecie (na dole podam link). Muszę też zaznaczyć, że mimo iż to bajka, to doskonale nadaje się nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych no i nas - młodzieży ;)

Z dedykacją dla Kreatywnej! :)



Zrozpaczony Hauru, po przypadkowym przefarbowaniu włosów na rudo, pokrywa się zielonym śluzem xD

Najbardziej spodobała mi się "postać" Kalcyfera (w książce) bądź Calcifera (w filmie), który w powieści sieje grozę, a na filmie... jest po prostu przekomiczny! Zresztą, sami obejrzyjcie. Naprawdę polecam.

Jest tylko mała uwaga co do oglądania online - film jest na serwisie "megaupload", a tam co jakiś czas wyświetla się limit oglądania i trzeba odczekać ileś tam minut, by móc oglądać ponownie. Piszą tam, że za 54 minuty film będzie ponownie dostępny - mam taki swój sekret, który Wam zdradzę. Kiedy wyświetli się Wam ten komunikat, nie panikujcie. Odczekajcie z minutę, dwie i odświeżcie stronę. Z 54 minut, w zależności od szczęścia, zrobi się 45, 36, a raz nawet udało mi się 27 minut. Wtedy już wystarczy to odczekać i znów będzie można oglądać :) Wiem, że jest to dosyć wnerwiające, ale uważam, że film jest warty świeczki i można dla niego się tak poświęcić... zwłaszcza, że są wakacje ^^.

Tutaj możecie obejrzeć: Ruchomy Zamek Hauru

sobota, 26 czerwca 2010

World of Warcraft: Blood Elf



I oto jest! Przez ten cały stres przed śmiercią z Waszych rąk tak się denerwowałam, że spaprałam parę detali:

1) Wersja czarno-biała jest szara w środku, bo za lekko ją narysowałam i przy skanowaniu była ledwo widoczna, więc musiałam pokombinować z opcjami kontrastu, półcienia itp. żeby to odratować;
2) Narysowałam łuk, ale inteligentnie zapomniałam o kołczanie ze strzałami, przez co jest on tylko w wersji kolorowej, skopiowany w komputerze z innego obrazka;
3) Zapomniałam się podpisać i nanieść datę, dlatego wstukałam to na klawiaturze już po zeskanowaniu;
4) Znów spaprałam dłoń.

Ale z ogółu jestem zadowolona :) Krwawa elfka z World of Warcraft:



A tak, ona również nie ma źrenic - jedynie poświatę, podobnie jak u nocnych elfów, tylko zieloną.

Jest nieco inna od tamtej, którą dałam jako przykład pod postem "World of Warcraft: Night Elf", bo nie chcę, żeby coś się powtarzało. Wiadomo, że monotonność czy jednolitość nie przyciąga ludzi. Zresztą, uważam, że ta jest równie ładna :)

Teraz muszę się tylko zabrać za rysunek-niespodziankę, potem jeszcze jedno "dzieło" a następnie... jeśli mi się uda, to wznowię serię bohaterów, stworzeń i bestyjek z mojej najukochańszej gierki Heroes III :) Mam wakacje, mam czas! A co! xD

piątek, 25 czerwca 2010

Night Elf kolorowy

Nie zabijajcie mnie! Wiem, że nowy rysunek miał być pięć dni temu, a jest dopiero teraz i w dodatku stary :P Ale wiadomo - koniec roku szkolnego i te sprawy... Nie gniewajcie się, proszę ;)

Obiecuję, że jutro już na pewno będzie nowy rysunek. Na razie musicie się zadowolić kolorową nocną elfką z ostatniego posta.



Zresztą i tak nie bardzo dokładną...

Mam dwa rysunki do narysowania: krwawego elfa i jeszcze jeden rysunek-niespodziankę. Nie wiem, za który zabrać się najpierw. Może Wy za mnie zdecydujecie?

Dzięki za cierpliwość! :)

niedziela, 20 czerwca 2010

World of Warcraft: Night Elf


Nie było wczoraj posta, bo strasznie wciągnęła mi kolejna gra, którą pokazał mi brat Entuzjastycznej - World of Warcraft. Grałam w to z nim w sieci chyba z 5 godzin ^^ Założyliśmy tam małą drużynę - ja, on, jego kolega i E. Razem będziemy walczyć z bossami xD Brzmi to dziecinnie? Może tak, ale my po prostu uwielbiamy grać.

World of Warcraft zainspirował mnie do stworzenia nowego dzieła :) Oto nocna elfka z WoWa.



Wiem, że znowu spaprałam dłonie i nogi ma jakieś koślawe, ale całokształt mnie zadowala :) Zauważyliście, że nie ma źrenic? To nie jest mój błąd - one wszystkie mają takie oczy. I uszy są charakterystycznie długie i wąskie. Nietypowe, ale ciekawe :)

W WoWie jest 10 ras - 5 na ścieżce światła i 5 na ścieżce mroku. My wszyscy jesteśmy nocnymi elfami, kroczącymi ścieżką światła. Oprócz nich są jeszcze ludzie, gnomy, krasnoludy i draenei - stworzenia przypominające połączenie elfa z demonem (rogi, kopyta, ogon); oraz z mroku: orkowie, trolle, nieumarli, taureni (przypominający minotaury) oraz krwawe elfy (najładniejsze z wszystkich postaci). Świat jest po prostu OGROMNY - chyba całe wakacje miną, a my nie odkryjemy wszystkiego. Grafika też jest piękna. A co do samej gry - nie jestem w stanie tego ocenić, bo gram dopiero od wczoraj, ale na razie bardzo mi się podoba :).

W naszej drużynie zadbaliśmy też o to, by każdy miał inną profesję - ja jestem łowcą, W. złodziejem, Entuzjastyczna medykiem, a... ten czwarty druidem. Mogłabym jeszcze sporo wymieniać o tej grze, bo opcji jest niesamowicie wiele, ale nie chcę Was zanudzić na śmierć xD

światło: human, night elf, gnome, dwarf, draenei;
mrok: undead, tauren, orc, troll, blood elf.

Jeszcze tylko TYDZIEŃ! JEEEE! Niecały nawet xD Strasznie się cieszę, ale jednocześnie też trochę mi smutno, bo już nigdy nasza klasa nie zobaczy się w takim składzie. Cóż, tak samo było z podstawówką i jakoś przeżyłam. A jeśli tamto przeżyłam, to rozstanie z osobami, które znam nie 6, a 3 lata przyjdzie mi chyba trochę łatwiej. Mam nadzieję :)

Jutro następny rysunek i już wiem jaki, ale Wam nie powiem! :P

piątek, 18 czerwca 2010

Wojowniczka i kompromitacja

Jak można? No jak?! Na sam koniec gimnazjum! Nieee...

Skompromitowałam się przed Wspaniałym. Chciałam przejść obok niego dumnie... Pierwszy dumny krok - wywrotka! Tuż przed nim! Jak można tak się skompromitować?!

Roześmiałam się z siebie, żeby nie wyglądało to aż tak tragicznie, ale i tak słyszałam, jak ktoś się ze mnie śmieje za moimi plecami. Odwracam się i widzę, że to jego koledzy. A on... stoi z założonymi rękoma i patrzy na mnie ze współczuciem! Już bym wolała, żeby się śmiał. Miałam ochotę rozkwasić mu nos jakimś kamieniem, byleby tylko to współczucie zniknęło z jego twarzy. Pięknie, na koniec gimnazjum zapamięta mnie jako "tą dziewczynę od siedmiu nieszczęść"... Jestem żałosna. Czy ja kiedyś mówiłam, że go lubię? Nie cierpię go!

Błagam, W., nie idź do liceum tam gdzie ja...

Sprawdziłam wyniki egzaminów. Nie jest tak źle ;) Chociaż z humanistycznego myślałam, że będzie jakieś 2, 3 punkty więcej... Ale nie narzekam. Z matematyki jestem baardzo zadowolona :). Może na tle tych najlepszych uczniów to nie jest jakiś imponujący wynik, ale dla mnie to naprawdę dużo. O 4 pkt więcej, niż na próbnym. I razem ogólnie mam 155 pkt. Myślę, że spokojnie dostanę się tam, gdzie chcę :)

Za chwilę idę do Entuzjastycznej pożalić się tym upadkiem moralnym i faktycznym. Może mnie jakoś pocieszy... Buuuu! ;((

Wstawiam rysunek wojowniczki:



A czarno-białe, bo... żałoba po kompromitacji!

czwartek, 17 czerwca 2010

Alice (Zmierzch)

Dzisiaj pojechaliśmy do Oświęcimia. 6.00 rano wyjazd, powrót 13.30. Ogólnie jestem bardzo zadowolona, że mogłam to wszystko zobaczyć na własne oczy. To jednak jest doświadczenie. Jeśli miałabym kiedyś okazję pojechać tam znowu, chętnie bym się wybrała.

Moim, Kreatywnej, Hermesa i jeszcze jednej koleżanki Wegetarianki największym zmartwieniem było to, że nagle na miejscu zaczniemy się śmiać. Już podczas jazdy autokarem byłyśmy niepokojąco wesołe. A takie zachowanie w okolicy związanej z takimi wydarzeniami byłoby niepoważne i zdecydowanie byłby to brak szacunku.

Pierwszym co nas zszokowało zaraz po przyjeździe był burger i pizzeria kilka metrów od celu naszej podróży. Trochę tego nie rozumiem... Ten teren według mnie powinien być trochę oddzielony, odgrodzony... nie wiem... TROCHĘ WYOBRAŹNI! No ja rozumiem, że ktoś sobie lubi (np. jak ja i Kreatywna) pogadać o zombie, ale w odpowiednich chwilach oczywiście zachowujemy się stosownie. A tu burger!

...

Na szczęście nie uległyśmy wesołości, a film, który nam ukazano przed wejściem na teren Auschwitz, całkowicie nas nastroił. Hmm, właściwie to nie byłam tak poważna od czasu, gdy rozmawiałam z Panem Wspaniałym o moim uczuciu do niego (i właśnie wtedy zrozumiałam też znaczenie pojęcia "niezręczna cisza" :P) Cieszę się, że mogłam to zobaczyć. Mimo że Hermes od czasu do czasu nawijała o historii ;) (i tak o wiele mniej, niż się spodziewałam).

Kreatywną nawet natchnęło na jakieś opowiadanko, jak porównałam obozy koncentracyjne do końca świata ("Ej... głód, zaraza, wojna i śmierć - czy to nie przypomina Apokalipsy?"). Może napisze coś ciekawego ;)

A tymczasem wstawiam rysunek Alice ze Zmierzchu.



Sprzed roku, ale co tam :P Wiem, że marnie przypomina Ashley Greene, ale cóż ja poradzę, że twarz ludzką rysuje się najciężej! Ja tam jestem nawet zadowolona, choć nie przeczę, że może gdybym zabrała się za nią teraz, wyszłaby mi lepiej.

A jutro WYNIKI! Egzaminów, oczywiście. Boję się. Serio. Hej, wszyscy z mojego rocznika - życzę Wam powodzenia.

Do jutra ;)

środa, 16 czerwca 2010

Złodziej



Tak, tak! Lee jest na blogu Autorki! Klik. Nad nią jest jeszcze rysunek Lee razem z Williamem, z którego kiedyś byłam naprawdę dumna, a teraz ledwo się do niego przyznaję... Ale to samo pewnie powiem o moich aktualnych dziełach za dwa lata... :P

Zgodnie z zapowiedzią wstawiam złodziejaszka:


Tym razem sam szkic, bo nie chciało mi się kolorować (przyznaję się szczerze...). Poza tym jest całkiem niezły, nie sądzę, by kolory mu były jakoś szczególnie potrzebne (taa, to już inteligentniejsza wymówka).A tak w ogóle, to wzorowałam się na zwiadowcy z Heroes V (jednostka I poziomu, z zamku Loch :P) - klik.

A dzisiaj na geografii mieliśmy oglądać jakiś film z kasety, ale coś się tam popsuło i chłopcy (a właściwie głównie Orzeł) ustawili antenę na TVP1 i oglądaliśmy mecz Chile z Hondurasem ^^ Akurat było 1:0 dla Chile. A się stresowaliśmy, bo ze trzy podejścia do gola były z ich strony i NIC! Raz to facet z TRZECH METRÓW strzelał główką i NIE TRAFIŁ! Oj działo się, działo... xD A teraz sprawdziłam wynik w internecie i ostatecznie to dalej 1:0 (czyli ostatnie 20 minut meczu, jakie nam zostało, bo przerwał nam dzwonek, nic nie zmieniło - nic nie straciliśmy ^^).

Jutro jadę do Oświęcimia z klasą! No, z połową klasy... ale to długa historia... Jedyny ból, to przymus wstania przed 5.00 rano, bo o 6.00 mamy wyjazd spod szkoły. Ale co tam! Będzie fajnie! Zwłaszcza, że jadę z Kreatywną, to sobie pogadamy o trupach (my lubimy takie historie xD), ale jedzie też Hermes, a ona pewnie wciąż będzie nawijać o historii - ona kocha historię i nigdy jej nie zrozumiem w tej kwestii... przepraszam, Hermesie, ale muszę to powiedzieć - NIENAWIDZĘ historii. To znaczy lubię sobie posłuchać, jak to tam kiedyś było, ale uczyć się tego... ja i historia równa się: chrzest Polski, bitwa pod Grunwaldem, pierwsza i druga wojna światowa ^^ (no, ewentualnie jeszcze powstanie styczniowe :P).

Jutro następny rysunek ;)

wtorek, 15 czerwca 2010

"Kakaś"

Powracam z rysunkami! Proszę, oto "Kakaś" (nie powiem skąd, bo mnie wyśmiejecie... [wstyd]; zresztą Kreatywna wie - Kreatywna mnie zabije xD). Moja druga mangowa postać ^^



1) Tak, on zawsze taki niewyspany
2) Nie pytać mnie czemu ma takiego fryza, bo nie wiem - może tak lubi?
3) Tak, to właśnie jest ninja (a przynajmniej miał być... przypomina?)
4) A tak poza wszystkim, jest bardzo sympatyczny ^^


P I E R W S Z Y raz w życiu nie spaprałam D Ł O N I! Jestem z niej dumna... (łezka) :)

Trochę wprawiam się w tym komputerowym kolorowaniu, nie? Wydaje mi się, że jest coraz lepiej. Oczywiście nie narzekam, nie nie! ^^

Ach, no i tak - miały być gify mojej roboty, ale obawiam się, że wstawienie ich na bloga jest niemożliwe bez zarejestrowania się na powiedzmy imageshacka, wrzucenia ich tam, a potem skopiowania do nich linka tutaj. Po pierwsze - za dużo roboty; po drugie - nie ma sensu rejestrować się tylko dla kilku gifków. Z reguły omijam szerokim łukiem wszelakie rejestracje na stronach. Nawet jeśli wołają o rejestrację oryginalnej gry :P

Jutro wrzucę rysunek złodzieja sprzed dwóch lat, a w następnych dniach postaram się narysować jakąś KOBIETĘ, bo zupełnie przypadkiem zorientowałam się, że wstawiam samych facetów xD (nie licząc Yuny i rusałki, a Dubhe nie jest moja). To dość dziwne, bo właśnie ZAZWYCZAJ rysowałam postacie płci żeńskiej (głównie elfki xD).

No to jutro złodziej ;)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Tapetki

Uroczyście oświadczam, że udało mi się poprawić polski na 5 i w skutek tego mam średnią 4,8 i PASEK! Uff, bałam się, że skończę gimnazjum z 4,73... byłby ból. Zwłaszcza, że na 31 osób w klasie włącznie ze mną jest teraz 19 pasków, a średnia klasy wynosi właśnie 4,73 ^^ Niezła różnica, w porównaniu do podstawówki, gdzie najwyższa średnia klasowa wynosiła 3,6 xD Pani wychowawczyni jest z nas dumna...

Informuję również, że zebrałam się dziś i narysowałam w końcu Lee z powieści Przed Wschodem Słońca autorstwa Autorki ;) Kiedy droga A. zajrzy na pocztę, myślę ( i mam nadzieję), że będzie można zobaczyć Lee na jej blogu (który oczywiście jest w ramce "Zaprzyjaźnione blogi").

Następnym razem może uda mi się jakoś wstawić kilka gifków, wykonanych własnoręcznie w programach Adobe Photoshop i Gifat, trochę też Gimp. Zrobiłam je dość dawno, ale jestem z nich zadowolona :) Tylko mam teraz problem z ich wstawieniem, bo wyświetla się sam obrazek (czytaj: nie porusza się, jak na gifa przystało :P).

A żeby nie było tak pusto, to wstawię kilka... eee... tapetek? (oczywiście moich, wyk. w AP). To było jeszcze dawniej, kiedy dopiero poznawałam ten program... :P





Do jutra ;)

niedziela, 13 czerwca 2010

Przebudzenie (opowiadanie)

Hej :) W piątek po południu wróciłam do Krakowa i miałam wstawić nowy rysunek z Lee w sobotę, ale przyznaję się, że jeszcze jej nie narysowałam :( i obawiam się, że będę miała na to czas dopiero w poniedziałek.
Tymczasem Kreatywna poradziła mi, bym zamieściła na blogu jedno z moich opowiadań, które bardzo jej się podobało i było prezentem urodzinowym dla Hermesa ^^. Czytajcie i... oceniajcie?
_________________________________


PRZEBUDZENIE

Widziałam tylko czerń. Ale nie taką, jaką widać, gdy zamknie się oczy, gdy idzie się spać. To była taka prawdziwa czerń, nie przepuszczająca żadnego światła. Byłam zupełnie świadoma. Mogłam normalnie myśleć. I pamiętałam przed tym wszystkim tylko to, że było mi bardzo duszno i nie mogłam oddychać. A teraz, gdy znalazłam się w tej czerni, mogę oddychać swobodnie i czuję się naprawdę dobrze. Nie chciałam się z niej wydostawać. Było mi tak dobrze, jakbym po bardzo zapracowanym dniu wreszcie kładła się do łóżka i zasypiała przy otulającej mnie ciemności. I naprawdę wtedy zasypiałam. Było mi dobrze.

I nagle otwarłam oczy widząc łeb Brego, mojego labradora retrievera, liżącego mnie po twarzy. Przyjemna ciemność i wszystkie odczucia z nią związane rozwiały się w chwili. Czułam się, jakby nagle ktoś włączył świat na cały regulator. Ze stanu błogiego brutalnie w nieprzyjemny.

- Au. – jęknęłam ze zdziwieniem.

Coś mnie strasznie zapiekło na policzku i nasilało się coraz bardziej. Później poczułam ból w całym ciele i ciężkie łapy Brego na płucach z trudem łapiących oddech.

- Złaź! – odepchnęłam psa z całej siły, dziwiąc się, że mi jej nie brak.

Podniosłam dłoń do piekącego policzka i spojrzałam na palec. No tak, krew. Pewnie upadając uderzyłam się o coś ostrego. Leżałam jeszcze chwilę, pamiętając poprzednie incydenty z omdleniem. Nie mogłam wstawać od razu, bo zakręcało mi się w głowie. Potem, gdy dochodziłam już do siebie, często zastanawiałam się co by było, gdybym była nieprzytomna trochę dłużej. Czy umarłabym…? Nawet jeśli, to by mnie to wcale nie martwiło. Sam moment omdlenia wspominam jako bardzo przyjemny… Najgorsze zawsze było przebudzenie.

Przebudzenie, gdy najpierw wszystko widzisz i słyszysz w zupełnie innym miejscu, niż się było, a potem zaczyna wracać czucie w palcach i całym ciele, niestety również ból. Pamiętam, jak pierwszy raz zemdlałam w kościele, bo było zbyt duszno. Czułam się dokładnie tak samo, jak teraz. Dla mnie było to ledwie kilka sekund, choć wiedziałam, że na świecie mija o wiele dłużej. Wiedziałam, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy… trudno to wytłumaczyć… Ostatnią rzeczą jaką wtedy pamiętałam było klęczenie w ławce i zaraz potem urwał mi się film. Po ledwie pięciu sekundach widziałam, jak jakiś obcy facet wynosi mnie na rękach na zewnątrz i kładzie na schodach. Pierwszym moim pytaniem było: „Co się stało?” Ale nikt mi nie odpowiedział. Zaraz przybiegł mój dziadek, z którym byłam na mszy i zaczął mnie klepać po policzkach. Jęknęłam, bo bolało mnie to tak, jakby mnie chlastał z całej siły. Zapragnęłam zemdleć jeszcze raz i tym razem się nie obudzić.

Otwarłam oczy zaraz przy drzwiach wychodzących na zewnątrz. Od razu skojarzyłam, że wystarczyła odrobina powietrza, bym odzyskała przytomność. Podkreślam, nie świadomość, bo zachowałam ją przez cały czas, tyle że byłam świadoma, co się dzieje wewnątrz mnie, nie na świecie.

Przechyliłam lekko głowę w bok i zobaczyłam otwarte na oścież okno. No tak, Brego już wie, kiedy coś ze mną nie tak. Rodzice zawsze powtarzali mi, że mam słabą krew i powinnam na siebie uważać. Na wszelki wypadek kupili mi nawet tego dzielnego psa, by nade mną czuwał.

Powoli usiadłam na podłodze i otrzepałam się z kurzu. Coś żółtego śmignęło mi przed oczami i ponownie leżałam na podłodze.

- Głupi psie, już mi nic nie jest! – warknęłam rozdrażniona.

Ale gorący języczek liżący mnie po zdrowym policzku złagodził mój gniew. Objęłam psa i zaczęłam go łaskotać.

- Oś, ty! Na ciebie się nie da gniewać, ty…! – roześmiałam się, widząc jego ogon śmigający na prawo i lewo. Humor od razu mi wrócił.

Wreszcie udało mi się ściągnąć go z siebie i wstać. Rozejrzałam się po małym, ciemnym pokoju i teraz naprawdę mi krew zmroziło. Nie pamiętam tego miejsca.

Był tu wzorzysty dywan dominujący w barwach brązu, czerni i poszarzałego beżu. Pokoik był bardzo ciasny, na oko 2 m/ 2 m. Po prawej stronie od okna stały ciemne meble, w tym wysoka i wąska szafa, obok tej samej wysokości szeroka szafa, następnie biurko zawalone pudłami i jeszcze jakieś półki, również zaśmiecone. Pod samym oknem stała niewielka sofka rozkładana. Po lewej stronie w ścianie widniały dwoje drewnianych, zdobionych na staro drzwi, zakurzonych, jakby nie były otwierane od lat. Niewielką przestrzeń między nimi wypełniały znowu jakieś pudła. Wyjrzałam przez okno. Trawa, trawa i jeszcze raz trawa, ciągnąca się po horyzont.

„Zostałam uprowadzona” – to była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy.

Ale to było praktycznie niemożliwe. Mogłabym uciec przez okno – zdaje się, że znajduję się na parterze. Zresztą, Brego jest ze mną. On nie pozwoliłby mnie skrzywdzić. Więc, gdzie się znajdowałam?

Obróciłam się wokół własnej osi i dopadłam do drzwi. Jedne i drugie były zamknięte i okropnie brudne. Jakkolwiek się to dostałam, musiałam to zrobić przez okno, inaczej widać by było ślady startego kurzu na drzwiach.

Skoro dostałam się przez okno, przez nie też się wydostanę. Usiadłam na parapecie i przełożyłam przez nie nogi.

- Nie rób tego. – usłyszałam ostrzeżenie.

Odwróciłam gwałtownie głowę w stronę tajemniczego pokoju, ale nie zobaczyłam nikogo oprócz skomlącego Brego.

- Kto tu jest? – spytałam nieco roztrzęsionym głosem. – Pokaż się!

- Jestem tu. Obok ciebie. – usłyszałam znowu.

- Obok mnie nikogo nie ma! – odparłam.

Poczułam jak coś łaskocze mnie w rękę. Odwróciłam głowę i wskoczyłam do pokoju z wrzaskiem.

- Aaa! Pająk! Złaź, złaź!

Od dziecka miałam uraz do pająków. A zwłaszcza tych dużych i czarnych i z długimi odnóżami. Takich, jak ten.

W końcu udało mi się strzepnąć pająka z ręki i cała jeszcze podrygując z obrzydzenia uciekłam pod okno.

- To bolało! – pająk zaczął dreptać niewiarygodnie szybko ku mnie.

- Trzymaj się ode mnie z daleka, ty mały, włochaty…

Teraz uświadomiłam sobie, że gadam z pająkiem. Chyba poprzewracało mi się w głowie od tego upadku. Zamilkłam, usiadłam z powrotem na parapecie i przełożyłam przez niego nogi.

- Nie skacz! – wrzasnęło jedno z tekturowych pudeł między drzwiami.

Zaraz zaczęło się ruszać, a raczej podskakiwać, aż przewróciło się na bok i po pokoju rozsypało się pierze.

- Ta trawa to iluzja! – zaskrzeczała kura, która wyłoniła się z pudła.

„Ja chyba upadłam na głowę.” – pomyślałam, wpatrując się z mało inteligentnym wyrazem twarzy to w kurę, to w pająka.

- Czy ktoś może mi powiedzieć, co się dzieje?! – krzyknęłam już naprawdę przestraszona.

- Cii, nie bój się, wydostaniemy się stąd… - zaczął pająk, zbliżając się do mnie, ale kura mu przerwała.

- Precz, ty pajęczy stworku! Jeszcze ją bardziej przestraszysz! – po czym zwróciła się do mnie. – Cała ta trawa to iluzja. Jeśli skoczysz, zamieni się w ogromną przestrzeń i będziesz spadać bez końca.

- Ale… wy…

- Tak, mówimy. – dokończyła za mnie kura. – Nie zawsze byliśmy zwierzętami.

- Nie martw się… - wtrącił pająk. – Wszystko ci wyjaśnimy, tylko odejdź od okna.

- Nie wierzę wam! – zerwałam się. – Chcecie, żebym tu została na zawsze! Brego!

Zawołałam na psa i zsunęłam się z parapetu po jego zewnętrznej stronie. Byłam przekonana, że od razu stanę na twardym gruncie, ale kusząco zieloniutka trawa zaczęła wirować i zmieniła się w bezkresną otchłań mgły, przez którą nic nie mogło się przebić. Zaczęłam spadać i nagle coś miękkiego oplotło się wokół mojej ręki. Poczułam szarpnięcie w okolicy pępka i natychmiast się zatrzymałam. Spojrzałam na swoją dłoń i zobaczyłam pajęczą nitkę, a na jej końcu ogromnego pająka. Mimo woli pisnęłam i już chciałam się szarpnąć, gdy przypomniałam sobie, że wiszę w eterze wypełnionym bezkresną mgłą.

- Możesz ciągnąć! – zawołał do góry i kura poczęła nas wciągać swoim nieporadnym dziobem.

Brego zaraz jej pomógł. Mój mądry piesek…

- Teraz nam wierzysz? – spytał pająk.

Nie odezwałam się. Łzy ściekały mi po policzkach ze strachu strumieniami. Serce tłukło się, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. A ja sama czułam się, jakby zaraz miał mi nadgarstek wyskoczyć ze stawu.

Sam fakt, że znajduję się w czymś ogromnie przestrzennym i nieuchwytnym, że wiszę w nim uczepiona na cienkiej, pajęczej nici, która cudem nie pęka, był dla mnie dość przytłaczający. Nie licząc złowrogiego pokoju i gadających zwierząt.

Gdy wreszcie znalazłam się na twardym gruncie, dopadłam Brego i wtuliłam się w niego mocno, pozwalając ściekać łzom. Pies zaskomlał i polizał mnie po policzku.

Wreszcie spojrzałam mu głęboko w ciemnobrązowe oczy.

- Brego…?

Szczeknął przyjaźnie i zamachał ogonem, jakby chciał powiedzieć: Nie martw się, jestem stuprocentowym psem, który cię ochroni”.

- Kiedyś była to rozległa kraina. – zaczął opowieść pająk.

- Było tu naprawdę pięknie – podjęła kura. – Zamki, gościńce, rozległe, zielone pola, lasy. Cudowne bale, a na nich możni i bogaci. Ale przyszła ta mgła. Ta, którą widziałaś, spadając. Pochłonęła niemal wszystko i zostawiła tylko ten pokój. Nie wiemy, co stało się z resztą ludzi, ale mnie i mojego brata zmieniono w zwierzęta i zamknięto tu na wieki.

- Kto was zmienił? I jak się tu znalazłam?

- Nie wiemy.

Zapadła niezręczna cisza, podczas której każdy zagłębił się w swoje myśli.

Wreszcie zerwałam się z miejsca i krzyknęłam:

- Mam to wszystko gdzieś! Chcę wrócić do domu i napisać kolejne opowiadanie! Chcę zasiąść przed komputerem i słuchając muzyki otworzyć Microsoft Word! A właściwie, czemu nie posłucham mp3-ki? Mam ją przy sobie?

Obszukałam kieszenie i ze zrezygnowaniem stwierdziłam, że nie.

- Zaraz… powiedziałaś „napisać nowe opowiadanie”? – zapytał pająk.

- A bo co? – rzuciłam rozdrażniona, siadając po turecku na ziemi. Założę się, że minę miałam urażoną.

- Nie wolno! – zagderała kura. – Nasz ojciec zakazał przecież pisać powieści.

- A co, wasz ojciec jest prezydentem? – byłam naprawdę wkurzona.

- Jest królem! – uniosła się dumnie kura.

- To czemu nie jesteś ropuchą?! – rzuciłam zirytowana w stronę pająka.

Ten naprawdę się zdziwił. Gdyby miał brwi, założę się, że na pewno uniósł by je wysoko.

- Ropuchą?

- Odchodzimy od tematu! – wcięła się kura. – Czyś ty z nieba spadła?! Jakim prawem cię nigdy nie złapali?

- A co złego jest w pisaniu? To cudowne uczucie, móc nad wszystkim mieć kontrolę. Gdybym mogła napisać, co się z nami stanie, napisałabym, że wróciłam do domu, pozostawiając ten świat waszemu losowi.

- Właśnie to jest złe w pisaniu! – zerwał się pająk. – Nie wolno go powierzać nieodpowiednim osobom, bo we wszechświecie zapanowałby chaos! Założę się, że ta cała mgła to durny wymysł właśnie kogoś takiego z wyższych sfer! U nas tylko król miał prawo napisać opowiadanie, a i tak mógł robić to tylko raz w roku i w bardzo szczególnych przypadkach!

- Och, żartuję przecież! – zirytowałam się. – Uratowałeś mi życie z kurą, miałabym was za to zostawić?!

- Ta kura ma imię, wiesz?!

- Przestańcie! – wrzasnęła. – Może nie jesteś stąd? – zagadnęła do mnie. – Może pochodzisz z innego świata?

- Żarty sobie stroicie, pochodzę z dość znanej planety „Ziemia”!

- Może jesteś z innego wymiaru? – podjął pająk. – Nigdy nie słyszałem o czymś takim jak Microsoft Word. Czy to jakiś kufer?

- Kufer?! – zachłysnęłam się powietrzem.

- Powiedziałaś, że chcesz go otworzyć…

- LUDZIE, CZY WY MI WRESZCIE POZWOLICIE DOJŚĆ DO SŁOWA??? – wydarła się kura.

Ucichliśmy momentalnie.

- Dziękuję. A więc – moja teoria jest taka: przybyłaś z innego wymiaru, który stworzył TEN wymiar. Niestety, coś zaczęło go niszczyć i TAMTEN wymiar przysłał ciebie do TEGO wymiaru, byś go uratowała. Może zacznij od przywrócenia nam normalnej postaci?

Spojrzałam głupio to na kurę, to na pająka i padłam na podłogę ze śmiechu.

- Czy ktoś mi teraz powie, że to nie sen?

Uszczypnęłam się, ale niewiele to pomogło.

- Och, niech te drzwi się otworzą i za nimi będzie schowek! – zaczęłam walić w drzwi po prawej, te bliżej okna. – Potrzebuję ciszy!

W końcu drzwi ustąpiły. Za nimi było bardzo zagracone pomieszczenie i niestety, z pewnością nie był to schowek.

Wycofałam się przerażona na czworakach do Brego. Ten pokój był ogromny i jeszcze bardziej przerażający, niż pierwszy. Zawalony był jakimiś starymi gratami, był zupełnie ponury, jak w jakimś horrorze. Miałam wrażenie, że zaraz wyjdzie z niego jakieś zombie.

- Rany… - szepnęła z fascynacją kura. – Jeszcze nikomu to się nie udało…

- Co? – jęknęłam przerażona, czując, że zaraz rozpłaczę się drugi raz w ciągu półgodziny.

- Jeszcze nikomu nie udało się otworzyć żadnych z tych drzwi! – zawołał pająk. – Rozejrzę się. – i już dreptał bardzo szybko na tych swoich odrażających odnóżach. Był tak mały i ciemny, że nikt by go nie zauważył, gdyby ktoś tam był, nawet zombie.

Uspokoiłam się widząc, że Brego nie warczy, ani nie szczeka. Gdyby tak było, oznaczałoby to jakieś niebezpieczeństwo. Był tylko trochę… nieobecny. Zapewne podobnie jak mnie wiele rzeczy mu tu nie pasowało.

- Czysto. – zawołał pająk.

- Chyba nie dosłownie… - mruknęła kura.

Pierwszy raz od przebudzenia uśmiechnęłam się lekko pod nosem.

Niechętnie wstałam i przeszłam przez próg drugiego pokoju. Na wszelki wypadek podłożyłam kilka pudeł pod drzwi, żeby się nie zatrzasnęły. Dobrze zrobiłam, bo już po chwili drzwi gwałtownie wróciły na dawne miejsce, ale nie domknęły się całkowicie – nie pozwalała im na to gruba tektura zgniecionych pudeł.

W tym pomieszczeniu w ogóle nie było okien, więc poczułam się jak w grobie.

- Ma ktoś świecę? – spytał pająk.

- Albo latarkę? – rzuciłam, przeszukując kieszenie. – Nie mam. Moment! – wyciągnęłam breloczek od plecaka i zapaliłam niewielką żaróweczkę, ściskając przedmiocik.

- Lepsze to, niż nic. – westchnęła kura i zaczęła brykać po pomieszczeniu. – Pfu! Ile kurzu! Kto to wymyślał?!

- Myśleć można, kto to zapisał… - powiedział pająk.

Nagle breloczek wypadł mi z ręki.

- O rany… - jęknęłam i klapnęłam tyłkiem na skrzypiącą podłogę.

- No pięknie, teraz szukaj sobie tego w takich ciemnościach! – warknął pająk, ale kura uciszyła go jednym fuknięciem i doskoczyła do mnie.

- Co się stało? – zapytała łagodnie.

- Ja… nie wiedziałam… naprawdę nie wiedziałam…

- Czego nie wiedziałaś?

- Ja myślałam, że pisać, to po prostu pisać, nie tworzyć… przepraszam…

- Ale nie masz za co przepraszać! Jesteś z innego wymiaru, pewnie tam wolno pisać każdemu…

- Ja poznaję to miejsce! – krzyknęłam rozpaczliwie.

- Jak to poznajesz? – pająk podreptał do mnie. – Chcesz powiedzieć, że TY to napisałaś?!

- NIE! – zerwałam się. – To moje wspomnienie! Mój stary dom! Wyprowadziliśmy się z niego, gdy miałam pięć lat! Za oknami jest mgła, bo nie pamiętam, co było na zewnątrz!

Wyrzuciłam z siebie to wszystko na wydechu. To NAPRAWDĘ był mój stary dom.

- Chcesz powiedzieć… - zaczął – że przeniesiono mnie i siostrę do twojego wspomnienia?

- Nie. – powiedziałam wręcz z chłodnym spokojem. – Chciałam powiedzieć, że wy nie istniejecie. Ten dom też już nie istnieje. To wszystko dzieje się w mojej głowie.

Zdałam sobie sprawę, że muszę się czegoś strasznie bać. Że skoro znalazłam się w małym, opuszczonym przez świat pokoju z dwojgiem drzwi, podświadomość automatycznie podsuwała mi, że za nimi kryje się coś jeszcze bardziej przerażającego, niż to co do tej pory mnie spotkało. Już wiedziałam, jak to rozegrać.

- Istniejecie tylko w mojej głowie. – zwróciłam się do pająka i kury. – Ale to nie znaczy, że was stąd nie wyciągnę. Chodźcie.

Odwróciłam się i bez oporu rozwarłam na całą szerokość drzwi. Kura i pająk postąpili za mną.

Bez wahania podeszłam do drugich drzwi, tych po lewej i przekręcając lekko gałkę otworzyłam je bez trudu. Za nimi ukazała się nieprzenikniona mgła. Wychyliłam się nieco do przodu, uważając, by nie spaść i patrząc w dół ujrzałam ogromny, czarny wir z gwiazdami, przypominający czarną dziurę.

Odwróciłam się do towarzyszy.

- Otworzyłam portal, który zabierze was do domu, gdziekolwiek on jest. Wybaczcie, że musiało was to spotkać. Ale dzięki wam wiele się nauczyłam.

- Na przykład czego? – mruknął pająk.

- Na przykład tego, że nie każdy pająk jest taki obrzydliwy i zły, na jakiego wygląda. – uśmiechnęłam się do niego. – I że nie każda kura jest taka głupia, za jaką ją brałam. – zwróciłam się do kurki. – Ale wiecie…

Przykucnęłam naprzeciw nich i westchnęłam.

- Przede wszystkim nauczyłam się tego, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. A także tego, że prawdziwych przyjaciół naprawdę poznaje się w biedzie.

- Zobaczymy się jeszcze? – zapytała kura.

- Nie wiem. – pokręciłam głową. – Nie wiem.

Wstałam, odwróciłam się i zawołałam na Brego. Ten przyleciał z wesołym szczekaniem i nie czekając na mnie wskoczył do wiru.

- Poczekaj… - zatrzymał mnie głos pająka.

Odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem.

- Przywrócisz nam ludzką postać? – zapytali chórem.

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

- A pamiętacie swój wygląd?

Spojrzeli na siebie z głupią miną, a potem na mnie z dość inteligentną. Jeśli można mówić o wyrazach twarzy, gdy chodzi o prawie-zwierzęta.

- Tak.

Pstryknęłam palcami i na miejscu kury pojawiła się mojego wzrostu rudowłosa dziewczyna o miłym obliczu, a na miejscu pająka nieco wyższy od niej chłopak z ciemnymi włosami, o równie bladej cerze, co dziewczyna. Oboje, jak to na księżniczkę i księcia przystało, mieli arystokratycznie rysy twarzy.

- Jesteście do siebie podobni. – powiedziałam z uśmiechem.

- Jak to brat z siostrą. – uśmiechnął się chłopak i objęli się za ramiona.

Pokiwałam głową z uciechą i trzeci raz odwróciłam się w stronę wiru.

- A twoje imię? – zapytała mnie była kura, ale zdążyłam już wyskoczyć.

Obudziłam się z wrzaskiem na podłodze w pokoju babci. Była wigilia i cała rodzina się nade mną pochylała.

- O cholera. – wymsknęło mi się. – Co ja to miałam zrobić? Zaśpiewać kolędę…?

________________

~Napisane 14 września 2008 r.

wtorek, 8 czerwca 2010

Dubhe


Ech, co za zgryz... mam średnią 4,73... Jeśli uda mi się wywalczyć 5 z języka polskiego, zdobędę te liche 0,2 i będę miała pasek.

A tymczasem zamieszczam rysunek Dubhe, bohaterki trylogii: Wojny Świata Wynurzonego, ale UWAGA (tu nowość) - nie został wykonany przeze mnie, tylko przez Gromowładną. A zamieszczam ten rysunek, ponieważ wersja kolorowa jest już mojego autorstwa i jestem z tych kolorów naprawdę dumna :)



Tak na marginesie, to super jej to wyszło, nie? Mnie by się nie chciało cackać z tymi szczegółami z tronu. G., szacun ;) Tutaj jest wzór.

Mam również złą wiadomość (no, dla mnie dobrą xD) - nie będzie przez trzy dni nowych postów, bo jedziemy na Zieloną Szkółkę do Wysowej ;) Poza tym, powoli kończą mi się te najładniejsze rysunki, a zanim zacznę rysować cokolwiek nowego, muszę wykonać Lee dla Autorki, więc akurat dobrze się składa, że będzie trochę przerwy :)

P.S. - "przyjrzyjcie" się muzyce, którą zamieściłam u góry. Możecie odkryć coś ciekawego ;)

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Yuna

O Yunie wiem tylko to, że jest bohaterką Final Fantasy, gry, w którą nigdy nie grałam i nie wiem, o co tam chodzi. Pewnego razu natknęłam się na jej obrazek w internecie i naszła mnie ochota, by ją narysować. Tak więc oto jest :) Wiem, że jej strój wyglądał troszkę inaczej i kolory też nie całkiem się zgadzają, ale to mój rysunek :P



A dzisiaj moja koleżanka Hermes mnie rozwaliła xD H. jest dosyć wrażliwa i jak powie się do niej coś głośniejszym tonem, to podskakuje i nerwowo trzepocze nogami. Po którejś lekcji poprosiła mnie, bym z nią poszła do łazienki, popilnować jej drzwi.

No dobra, dzwonek, idziemy. Dołączyła się jeszcze Kreatywna. Otwieramy drzwi od łazienki a tam tuż przed kabiną na podłodze ogromna kałuża wody. "Uuuu... ktoś ma minusa..." - śmiejemy się. Hermes ostrożnie przechodzi nad kałużą, a ja i Kreatywna czekamy przed drzwiami.

Mija kilka minut, Hermes otwiera drzwi.

"Uważaj!" - krzyknęłam.

I co? I oczywiście biedny Hermes podskoczył, wpadł do kałuży, a trzepocząc nogami jeszcze bardziej się w niej zatopił... xD Prawdopodobnie gdybym jej nie ostrzegła, nie miałaby aż tak mokro w butach xD No cóż... Miałam dobre intencje :P

niedziela, 6 czerwca 2010

Dante

I oto kolejne dzieło z przed niemal roku! Tym razem sam Dante. Wiem, że ten w kolorze jest trochę niedopracowany... robiłam go na szybko, bo mam dzisiaj dużo do roboty. Ale mam nadzieję, że Wam się podoba ;)



No i oczywiście zamiast tych ostrzy powinny być pistolety: Ebony i Ivory, ale jakoś tak mnie fantazja poniosła... no i są miecze.

Krótko, bo robota czeka! Następny rysunek jutro ;)

sobota, 5 czerwca 2010

Jeśli nie macie o czymś pojęcia, nie oceniajcie.




Wnerwia mnie stereotyp metala.

Jak metal, to od razu musi być brudny, ubierać się i malować paznokcie na czarno, mieć długie, wytłuszczone włosy, milion tatuaży i naszywek. I koniecznie satanista, jakżeby inaczej.

Tymczasem bardzo często wcale tak nie jest. Ja osobiście od jakiegoś roku/półtora-roku jestem metalem, ale również wierną katoliczką, nie wstydzącą się mówić o swojej wierze. Owszem, ubieram się na czarno, bo lubię, ale włosy mam krótkie, na mojej skórze brak jakichkolwiek tatuaży, a już na pewno nie jestem brudna.

Pewnie właśnie dlatego wszyscy dziwią się, gdy się dowiadują, jakiej muzyki słucham. No cóż, pozerem mnie raczej nie nazwą... Chociaż jeden plus.

Ale denerwuje mnie, jak metal przechodzi ulicą, ani nawet nic nikomu nie zrobi, a inni i tak od razu komentują: "Boże, co za człowiek! Czego on słucha?! To w ogóle jest muzyka...?" Równie dobrze to samo można powiedzieć o hip-hopowcach i raperach! My naprawdę nie jesteśmy z kosmosu. Jesteśmy ludźmi, jedną wielką rodziną. Dlatego zawsze, gdy widzę metala, uśmiecham się do niego ciepło. To znak, że chociaż wydaje nam się, że jesteśmy sami, wcale tak nie jest.

Poza tym, metale naprawdę potrafią być sympatyczni. Przykładem tego jest Dave Williams świętej pamięci, z mojego najukochańszego Drowning Pool. Członkowie zespołu wspominają go jako miłego, sympatycznego człowieka, który nawet dla fanów potrafił być uprzejmy.

Tak więc pamiętajcie! Metal też człowiek!

______________

Na koniec pragnę choć troszkę rozsławić bardzo mało znany zespół, wykonujący muzykę z gatunku nu-metal (który najbardziej przypadł mi do gustu). Zespół to No One i jak dla mnie są naprawdę nieźli, aż szkoda, że wydali tylko jeden album i to w 2001. Można ich posłuchać głównie na youtube: http://www.youtube.com/watch?v=rwuuXOiQblE. Oczywiście, jak ktoś nie lubi tego typu muzyki, to nikogo do niczego nie zmuszam. Chcę Was, Drodzy Blogowicze i Blogowiczki, tylko uświadomić, że każdy lubi muzykę (wskażcie mi choć jednego człowieka na ziemi, który by nie lubił) i niektórzy, tak jak na przykład Entuzjastyczna, wolą pop, inni - podobnie jak Gromowładna, która jest gotką - wybierają punk-rocka, a jeszcze inni - tak jak ja - słuchają metalu. Kropka.

Wracając do wątku satanistów wśród metali - potwierdzam, że istnieje taka odmiana jak black metal, którego nie słuchałam i nigdy słuchać nie będę. Ten podgatunek zawiera w swoich treściach różne zboczenia ludzkie, których nie będę tu wymieniać, a w ich muzyce rzeczywiście trudno wyłapać jakieś różnice między linią melodyczną, a zwykłym zwierzęcym skrzekiem. I TO rzeczywiście jest dziwne.

A jeśli zobaczycie na ulicy tradycyjnego metala - z torbą "kostką", mnóstwem naszywek na niej, wytatuowanym, z długimi włosami - dajcie mu p-o p-r-o-s-t-u przejść. Może tak lubi? Może chce pokazać światu, że ma gdzieś takich, co oceniają po wyglądzie i że oficjalnie należy do grupy skazanej na obgadywanie, bo jego serce ma tam miejsce.
I nic innego się nie liczy.

Heroes III: Rusałka



Brat Entuzjastycznej odkąd pamiętam miał trudności z wymową głoski "r". Dlatego też często lubimy się razem z E. z niego nabijać, nadmiernie tejże głoski używając. Przykład - Warrarytas (nawet sobie taki pseudonim ustawił xD), zupełnie jak ja, uwielbia gry komputerowe. Entuzjastyczna: "Waryrarytasie, graj w gry!". Ja: "Właśnie, graj w gry grozy!" W.: "wrr... **** **** ******* ****" - coś tam odburkuje z przekleństwami. A my dalej jedziemy! xD

Dlatego teraz powiadamiam, że uwielbiam grać w gry komputerowe, a moją ulubioną grą od niepamiętnych czasów jest niezmiennie Heroes of Might & Magic III. Tzw. "hirołsów" jest cała seria, od Heroes I po Heroes V. Oprócz pierwszej części grałam w wszystkie i każda z nich ma to coś, co nie pozwala mi odejść od monitora. Heroes II Wojna o Sukcesję ma taki klimat, Heroes III Odrodzenie Erathii, Ostrze Armagedonu oraz Cień Śmierci - najlepszą grywalność, fabułę i bohaterów. W Heroes IV zadbali o wspaniały soundtrack. Muzyka z tej części podoba mi się najbardziej. Natomiast Heroes V rozkłada pozostałe na łopatki pod względem grafiki. Mimo to w moim sercu na zawsze pozostanie stara dobra "trójka", w którą gram już około 9 lat...

Jakiś czas temu wzięłam sobie za cel narysowanie wszystkich postaci, stworzeń i bestyjek z H3. Oto pierwsza z nich: rusałka (lub inaczej ulepszona nimfa) z zamku Wrota Żywiołów. (Kolor - Adobe Photoshop).


Zapomniałam wspomnieć - jest to gra strategiczno-turowa, osadzona w świecie fantasy, Enroth. H IV i V nie pociąga mnie też już tak bardzo głównie z tego powodu, że tam już są inne światy: Axeoth i Ashan. A Enroth, które pokochałam, zniszczył mój drugi w kolejności ulubiony bohater! Potem już nic nie było takie samo.

Pozdrawiam Gromowładną, z którą czasem grywam w Heroes III, oraz Entuzjastyczną i Warrarytasa, z którymi grałam kilka razy w Heroes V. :)

piątek, 4 czerwca 2010

L

Zaczynam nowy post od wielce ważnej informacji - mianowicie Autorka założyła tu bloga i ma już pierwsze 3 rozdziały + prolog swojej powieści! A. pisze naprawdę interesująco, właściwie to już od pierwszych zdań jej twórczość mnie wciągnęła, więc polecam i zachęcam do obejrzenia jej bloga ---> http://dead-affection.blogspot.com

A zresztą, co się będę! Wstawię ją do "zaprzyjaźnionych".

A oto nowy rysunek, zgodnie z zapowiedzią. Blogowicze i Blogowiczki - przedstawiam Wam osobnika o pseudonimie L! (Szkic, kolor + szkic i sam kolor - przy pomocy programu Adobe Photoshop).




Sami zdecydujcie, który najlepszy, bo ja nie byłam w stanie ^^ Gromowładnej najbardziej podobał się drugi (czyli szkic + kolor) i chyba rzeczywiście najlepiej mi wyszedł.

Już śpieszę z wyjaśnieniami:
1) tak, on zawsze się tak garbi i...

2) ...i TAK, to po prostu L, bez żadnych innych zbędnych ceregieli
3) chociaż Kreatywna utrzymuje, że to, co on ma pod oczami, to kredka, to ja wciąż obstaję przy tym, że biedny L po prostu się nie wysypia :P
4) pochodzenie: L to główny bohater nr 2 z japońskiej kreskówki o wdzięcznej nazwie Death Note. Po obejrzeniu obu części adaptacji filmowej, pokusiłam się na obejrzenie serialu, na podstawie którego powstał film (dzisiaj razem z G. obejrzałyśmy pierwsze 6 odcinków ;) ) W filmie bardzo zaintrygowała mnie postać L, więc poszukałam jego obrazków w internecie i go narysowałam, zanim go jeszcze poznałam z serialu. A anime naprawdę wciąga, obie z Gromowładną siedziałyśmy o TAK (pokazałabym gest, ale nie ma możliwości, więc powiem, że była to mniej więcej odległość 15 cm od monitora) przed ekranem. Już się umówiłyśmy, że dalej nie będziemy oglądać same, tylko się znów spotkamy i razem obejrzymy dalej ^^.

No i dodam jeszcze, że to mój pierwszy i jak na razie ostatni rysunek, gdzie narysowałam "człowieka z mangi". Zazwyczaj staram się rozwijać w kierunku rysowania pod kątem "zdjęciowym" lub "obrazkowym-nie-mangowego-typu", ale L po prostu TRZEBA było uwiecznić xD.

Następny rysunek oczywiście jutro ;)

czwartek, 3 czerwca 2010

Dante i Nero

I oto pierwsze rysunki. To detal, że odstęp czasu między ich utworzeniem wynosi niemal rok ^^ Przynajmniej mam porównanie, jak rysowałam kiedyś, a jak teraz. Mam wrażenie, że każdy kolejny rysunek jest lepszy. Juhu, rozwijam się! xD Z dedykacją dla E.



Nero i Dante - to bohaterowie gry komputerowej o wdzięcznej nazwie Devil May Cry 4. Dzięki Entuzjastycznej dowiedziałam się o jej istnieniu, a dzięki jej bratu poznałam jej grywalność oraz fabułę, co doprowadziło do tego, że teraz sama chętnie w nią gram :) Naprawdę polecam, grafika też niczego sobie, a "Dante miażdży", jak my to mówimy xD
Nie będę opisywać Devil May Cry 4, jakbym chciała, żebyście ją kupili. Nie o tym jest ten blog. Ale zawsze możecie zagooglować i poczytać o niej sami. Jak dla mnie gra jest warta świeczki, jeśli oczywiście ktoś się tym interesuje. A zresztą, macie tu link do fajnego trailera: http://www.youtube.com/watch?v=w316Rk8gbds&feature=related

Następny rysunek jutro :)