O blogu

Będę tu zamieszczać swoją "rysunkową twórczość", żeby w końcu pochwalić się światu ;) Kiedyś może opublikuję któreś ze swoich opowiadań. Czasem też wtrącę ciekawe wątki mojego życia - głównie komiczne, bo je kocham najbardziej! No to miłego baraszkowania po moim blogu ;)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Kpina!

Zapowiadam się w najbliższym czasie z rysunkami. Ale przedtem krótki apel.

Pytam się grzecznie. Dlaczego z mojej ulubionej postaci fikcyjnej:


Dante, Devil May Cry 4

Zrobili TAKIEGO EMO?!
http://tnij.com/nowy_dante

Ja rozumiem, że piąta część kultowej gry Devil May Cry ma być trochę inna od reszty, bardziej w stylu zachodnim, itp... Niech sobie zmieniają tą nazwę na zwykłe DMC. Niech się już pozbędą tego Nero, który przecież MÓGŁBY być w kontynuacji, ALE... nie wiadomo czemu, nie będzie go. Niech sobie nawet wprowadzają Kubusia Puchatka, zamiast demonów, albo bossa - piankowego marynarzyka. ALE NIECH NIE ZMIENIAJĄ TAK DRAMATYCZNIE WYGLĄDU DANTEGO!!!

Tyle chciałam z siebie wyrzucić. Dziękuję.

Podany link prowadzi do artykułu na temat Devil May Cry 5 (DMC):
http://www.gamezilla.pl/content/hideki-kamiya-narzeka-na-nowe-oblicze-serii-devil-may-cry

czwartek, 9 września 2010

Mangowa dziewczyna


6 liter, 2 sylaby i wielka nuda... czyli SZKOŁA. Socjalny Zakład Karno Opiekuńczy Łączący Analfabetów.

Zaczęła się 1 września, tak jak II wojna światowa i podobnie jak wtedy (choć oczywiście w mniejszym stopniu) sprowadziła wielkie nieszczęście. Wznowienie nauki po 2-miesięcznych wakacjach to tak bolesne i traumatyczne przeżycie...

Nie ma czasu na komputer, rysowanie, komputer, internet, komputer, gry, a nawet na komputer! Jednakże w końcu udało mi się znaleźć chwilę, aby zamieścić na blogu następny rysunek, pierwszy w tym miesiącu :)



Ponownie jest to dziewczyna mangowa, choć już w pełni mojego autorstwa :). Wiem, jej prawa noga jest bardzo dziwna, ale grunt, że w ogóle jest ^^

Dzięki wszystkim, którzy odwiedzają mojego bloga! Jest Was niewiele, ale to naprawdę miłe, kiedy wie się, że pisze się go dla kogoś, nie tylko dla siebie.

P.S. (1) - Kolorowa wersja pierwszy raz w całości wykonana piórkiem (tablet) ^^
P.S. (2) - July, przepraszam. Przepraszam, że tak długo nie odwiedzałam Twojego bloga. Mea culpa. Naprawię to w weekend xD
P.S. (3) - W miarę możliwości podrzućcie mi jakiś pomysł na następny rysunek, bo powoli mi się kończą :)

Papa :)

UWAGA!
Jeśli ktoś zna więcej języków niż polski i angielski, bardzo proszę o zostawienie komentarza, w którym przetłumaczycie wyrażenie "głupi królik", dodacie wymowę oraz objaśnienie, po jakiemu to jest... np: stupid rabbit - angielski - stjupid rabit. Chętnie przyjmę niemiecki, hiszpański, francuski, włoski, szwedzki, łacinę; jakiekolwiek inne języki również mile widziane. Proszę tylko nie podawać mi w języku rosyjskim, gdyż nie odszyfruję cyrylicy (nawet nie wiem, czy jest taka czcionka :P) oraz w tym roku szkolnym mam dodatkowy ruski i chciałabym sama się tego nauczyć :)

niedziela, 8 sierpnia 2010

Yaeki

Witam wszystkich po dłuuugiej przerwie i piszę "do zobaczenia" przed następną (wyjeżdżam jutro do Łeby na 10 dni). Nim jednak to nastąpi, chciałam przedstawić coś z twórczości mojej przyjaciółki - Kreatywnej (Evil).

Najpierw rysunek (ona naprawdę ślicznie rysuje, zapewniam, że potrafi narysować o wiele ładniejsze rysunki od tego i z pamięci) - Yaeki, bodajże postać z jakiegoś jej opowiadania.



Wstawiam ją, ponieważ wersja kolorowa oczywiście jest MOJA ^^ Kreatywna poprosiła mnie o wykonanie takowej obróbki i określiła odpowiednie kolorki. Jej oczy miały być fioletowe z zielonymi przebłyskami... jeśli baaardzo się przybliży, to je widać :)

Po drugie, chciałam zaprezentować jej króciutki "shortstory" związany z naszą wycieczką do Oświęcimia. Początek podobno wzorowała na Terrym Pratchettcie, którego książki mam Wam polecić z jej błogosławieństwem ^^ (chociaż ja zbytnio nie przepadam za tym autorem, ale K. uważa, że wzięłam się po prostu za jego nieodpowiednią książkę i powinnam spróbować innej...)


Jeźdźcy Apokalipsy

(na wczasach)

Głód, Zaraza i Śmierć przechadzały się po świecie. Wojny aktualnie nie było, bo odpoczywał w jakiejś mieścinie, w karczmie.

Pewnego razu doszły do Polski. Zaszły i zobaczyły pogorzelisko. „No, piękne miejsce na wczasy”, skwitował Zaraza. „Widać, że Wojna tu był”, dodał Głód. „I szlajał mnie ze sobą”, pożaliła się Śmierć, której ostatnio bardzo przydałby się odpoczynek.

Postanowiły pójść nad rzekę. Tak też zrobiły. W zakolu Wisły natrafiły na ogrodzony teren. „Co to?”. „Pisze Auschwitz”. „A co znaczy ten napis na dole?”, Śmierć ledwo wlokła kosę ze zmęczenia. „Praca czyni wolnym”, przetłumaczył Głód, dobry lingwista. „Taa! Na pewno!”

Przekroczyły bramy, metalowy drut pod napięciem i wkroczyły w przytłaczającą rzeczywistość tego miejsca.
Na ich widok strażnicy i poganiacze w popłochu rzucili się do ucieczki. W panice chowali się przed trzema postaciami: jedną wychudzoną, o pergaminowej skórze i zapadniętych żebrach, drugą pokrytą liszajami i strupami, trzecią o wyszczerzonej twarzy, ciężko opierającej się na wysłużonym, drewnianym kiju, dla ciemiężców – strasznej kosie.

Ale więźniowie, wracający z dnia pracy, patrzyli na przybyszy pustym wzrokiem i w beznadziejnym marszu parli dalej. W końcu od dawna cierpieli głód i niewygody, wielu z nich znosiło męki jakiejś choroby; właśnie nieśli między sobą ciała towarzyszy. Trzech Jeźdźców powitali jak natrętnych znajomych – zdawkowym skinieniem głowy.

- by Evil/Kreatywna

Według mnie bardzo dobre :)

A i jeszcze jedno. Wracając do mojej wersji rysunku - skórę i oczy wykonałam myszką, ale włosy i pluszaka już piórkiem po tablecie! Uważam, że to był dobry pomysł, żeby go kupić. Bardzo łatwo się nim manewruje. Jednak mimo wszystko część jeszcze będę robić myszką (przyzwyczaiłam się... nawet już nie jest mi tak ciężko, więc czemu miałabym z niej zrezygnować?).

Mogę zapewnić, że nad morzem trochę sobie porysuję i wrócę z nową edycją rysunków ^^ Jutro mam pociąg o 15.12, możliwe więc, że jeszcze jeden post z nowym rysunkiem pojawi się przed moim wyjazdem ;)

I kończąc optymistycznym akcentem...

Narazie ^^

piątek, 23 lipca 2010

Serafia




Taki wstęp przed prologiem - wiem, że zwykle do danego rysunku dodaję odpowiadającą mu muzykę, jak np. przy Alice dodałam muzykę z filmu Resident Evil, lub przy Shanie soundtrack z anime, którego była bohaterką. Natomiast tutaj nie dodaję muzyki z Sacreda, ponieważ:

1) Nie jest ona jakoś szczególnie interesująca
2) W tej, którą tu zamieściłam, po prostu się zakochałam ^^

A teraz początek.

W dzisiejszym poście pragnę zaprezentować Serafię z gry Sacred oraz Sacred 2: Fallen Angel. Są to dwie części gry, która zaraz po Heroes III jest moją ulubioną.



Sacred to gra gatunku RPG (Role Playing Game), czyli gracz wciela się w daną postać i eksploruje nią świat (zupełnie jak World of Warcraft). Z dumą mogę stwierdzić, że Sacred Plus (1 część) oraz dodatek do niego Sacred Podziemia przeszłam w całości, a Sacred 2 wciąż jeszcze odkrywam :)

Tak jak w WoWie mamy do wyboru kilka postaci.


Sacred wraz z dodatkiem przeszłam oczywiście Leśną Elfką. Tą samą postać po stronie światła wybrałam w Sacred 2. Nie zrażajcie się jej "różoffym" strojem, bo zbroi w grze jest tysiące, a akurat tą jedną wybrano na prezentację (nie wytrzymałabym całej gry, gdybym miała sterować blondynką w różowym; zresztą kolor jej włosów zmienia się w zależności w jakim jest oświetleniu - bardzo często np. są brązowe i czarne, jak jest ciemno, lub niedaleko palą się pochodnie - ale to akurat w ogóle mi nie przeszkadza).

Grę naprawdę polecam, a przy okazji zamieszczam jeszcze kilka filmików. Na pierwszych dwóch pokazane jest, jak Wysoka Elfka i Serafia wyglądają w grze (w przypadku Serafii radzę wejść na youtube - klikając na ten filmik - i zwiększyć liczbę pikseli na 720, wtedy obraz będzie w HD).







Na koniec dodam tylko, że ostatnio dokonałam wspaniałego zakupu tabletu graficznego ;) Bardzo mi się przyda w obróbce rysunków w Photoshopie. Do tej pory musiałam wszystko robić myszką, co było nie lada wyzwaniem, zwłaszcza przy włosach (najgorzej było tu i tu). Rozumiecie, każdy włosek osobno myszką... koniec z tym! xD Od teraz, tylko piórko! O ile nauczę się je obsługiwać... xD

czwartek, 22 lipca 2010

Ma być Step Up 3? Dlaczego nikt mi nie powiedział?!

Dziwnym zbiegiem okoliczności na ekrany kin wychodzi ostatnio coraz więcej "kolejnych-partów-serii". Premiera Shreka 4 Forever była 9 lipca, 10 września odbędzie się 4 odsłona Resident Evil, a na 6 sierpnia zapowiadają właśnie Step Up 3D.

Tak mnie to zaszokowało, że aż nie miałam czasu nic narysować! ;) Koniecznie muszę się wybrać na pozostałe dwa filmy (na Shreku już byłam xD).






Mam już pomysł na kolejny rysunek. A właściwie kilka pomysłów. Chyba zrobię listę, wystawię ją na blogu i zapytam Was, co byście chcieli, bym najpierw narysowała xD. Pomyślę nad tym... a tymczasem zapowiadam się na jutro.

sobota, 10 lipca 2010

Alice (Resident Evil)



... czyli osoba o wiele lepsza pod względem osobowości i mocy niż Alice Hale, lecz niestety nie udało mi się tak wiernie oddać jej twarzy, jak w przypadku tej "zmierzchowej". Ba, w ogóle nie jest podobna do oryginału, ale i tak wyszła całkiem nieźle.



Alice to główna bohaterka serii filmowej Resident Evil: Domena Zła, Resident Evil 2: Apokalipsa oraz Resident Evil 3: Zagłada. Istnieje również prawdopodobieństwo, iż we wrześniu bieżącego roku do kin wejdzie czwarta odsłona tego naprawdę udanego horroru/thrillera/filmu science-fiction - Resident Evil 4: Afterlife. Jeśli tak, to z przyjemnością się na niego wybiorę :)

Ciekawostką jest, że film powstał na podstawie... gry komputerowej (o tym samym tytule). A jeszcze lepszą ciekawostką jest to, że od serii gier Resident Evil wywodzi się właśnie gra Devil May Cry, w którą to czwartą część poszczęściło mi się zagrać i jej główny bohater jest na tym blogu ^^

Dante
Dante i Nero (ten niżej)

Nie będę bawiła się w recenzję (chociaż za czasów języka polskiego i gazetki "Podławek" w gimnazjum napisałam ich dość sporo), ponieważ boję się, że zdradzę w niej coś, czego powinniście dowiedzieć się sami, oglądając ten film. Chociaż jestem przekonana, że większość ludzi na świecie go zna, co jest drugim argumentem ^^

Najlepiej będzie, jak po prostu podam link, gdzie można obejrzeć Resident Evil online, nie czekając na to, aż powtórzą go w telewizji. Minusem jednak są limity oglądalności... Ale to już Wasza decyzja :)

Tu możecie oglądnąć Resident Evil 1, Resident Evil 2, Resident Evil 3

P.S. - trzecią opcją jest kupienie DVD xD

piątek, 9 lipca 2010

Płomiennowłosa Ognistooka Wojowniczka



Wielki powrót! Ale powiem Wam, że zaczynam się o siebie obawiać, gdyż ponieważ dlatego bo rozoglądałam się w anime, za którym wcześniej szczerze nie przepadałam ^^ Na razie głównie oglądam... no dobra, przyznam się :P - Naruto (ale z napisami, z dubbingiem jakoś mi nie podeszło), następnie Death Note z Gromowładną, a ostatnio skończyłam oglądać ciekawe anime gatunku fantasy-akcja-romans (czyli moja ulubiona mieszanka ^^) Shakugan no Shana.

Główną bohaterką jest tutaj Płomiennowłosa Ognistooka Wojowniczka, Flame Haze, lub po prostu Shana. Pomysł na fabułę ktoś miał bardzo ciekawy - otóż okazuje się, że na nasz świat od czasu do czasu schodzą potwory ze świata Guzy, tzw. Tomogara i ich podwładni - Rinne, którzy atakują przypadkowe grupy ludzi wysysając z nich energię życiową. Z Tomogara i Rinne walczą Flame Haze, wojowniczki stojące na straży równowagi świata. Jedną z nich jest Shana - poznajemy ją już w pierwszym odcinku, gdy drugi główny bohater idąc zwyczajnie ulicą odkrywa nagle świat na nowo, dowiadując się od Shany, że jest... martwy.

A oto Shana w moim wykonaniu :)




Zgadzam się, że nie jestem specem od mangi (jakoś nigdy nie interesował mnie ten kierunek i nadal wolę bardziej realistyczne dzieła), ale przy kolorowaniu jej włosów sporo się namęczyłam, więc liczę na pozytywne opinie :) Ostatni obrazek jest nieco bardziej artystyczny... tak naprawdę nie miałam zamiaru go zamieszczać, ale pomyślałam, że świetnie nadaje się na tapetę na komórkę ;) Jeśli ktoś będzie chciał go tak spożytkować, zezwalam ^^

Ach, photoshop czyni cuda! xD

Te wakacje... rozleniwiają człowieka. Nie było mnie na blogu ponad tydzień, bo w ogóle nie miałam weny na rysowanie (czyt. nie chciało mi się). Bardziej koncentrowałam się przez ten czas na mojej powieści, którą sobie tak piszę już chyba 3 lata, mam ciekawy pomysł, ale za cholerę nie mogę tego dobrze przelać na papier! xD A napisałam zaledwie 47 stron w Wordzie (trzeba zaznaczyć, że Dark Kitty chce, aby jej powieść miała co najmniej 200, więc powodzenia :P). W każdym razie postaram się dodawać więcej rysunków. Do... zobaczenia? usłyszenia? napisania...?

Na razie ;)

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Rude włosy + Hauru = zielony śluz

Cóż, właściwie to ten rysunek największą niespodzianką będzie dla Kreatywnej, dzięki której dowiedziałam się o wspaniałej powieści i chyba jeszcze lepszym filmie pt. Ruchomy Zamek Hauru. Film animowany bardzo się różni od książki, jednak obie wersje mi się spodobały, film chyba nawet bardziej. Jeśli więc nie chce się komuś lecieć do biblioteki po książkę, można obejrzeć bajkę w internecie (na dole podam link). Muszę też zaznaczyć, że mimo iż to bajka, to doskonale nadaje się nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych no i nas - młodzieży ;)

Z dedykacją dla Kreatywnej! :)



Zrozpaczony Hauru, po przypadkowym przefarbowaniu włosów na rudo, pokrywa się zielonym śluzem xD

Najbardziej spodobała mi się "postać" Kalcyfera (w książce) bądź Calcifera (w filmie), który w powieści sieje grozę, a na filmie... jest po prostu przekomiczny! Zresztą, sami obejrzyjcie. Naprawdę polecam.

Jest tylko mała uwaga co do oglądania online - film jest na serwisie "megaupload", a tam co jakiś czas wyświetla się limit oglądania i trzeba odczekać ileś tam minut, by móc oglądać ponownie. Piszą tam, że za 54 minuty film będzie ponownie dostępny - mam taki swój sekret, który Wam zdradzę. Kiedy wyświetli się Wam ten komunikat, nie panikujcie. Odczekajcie z minutę, dwie i odświeżcie stronę. Z 54 minut, w zależności od szczęścia, zrobi się 45, 36, a raz nawet udało mi się 27 minut. Wtedy już wystarczy to odczekać i znów będzie można oglądać :) Wiem, że jest to dosyć wnerwiające, ale uważam, że film jest warty świeczki i można dla niego się tak poświęcić... zwłaszcza, że są wakacje ^^.

Tutaj możecie obejrzeć: Ruchomy Zamek Hauru

sobota, 26 czerwca 2010

World of Warcraft: Blood Elf



I oto jest! Przez ten cały stres przed śmiercią z Waszych rąk tak się denerwowałam, że spaprałam parę detali:

1) Wersja czarno-biała jest szara w środku, bo za lekko ją narysowałam i przy skanowaniu była ledwo widoczna, więc musiałam pokombinować z opcjami kontrastu, półcienia itp. żeby to odratować;
2) Narysowałam łuk, ale inteligentnie zapomniałam o kołczanie ze strzałami, przez co jest on tylko w wersji kolorowej, skopiowany w komputerze z innego obrazka;
3) Zapomniałam się podpisać i nanieść datę, dlatego wstukałam to na klawiaturze już po zeskanowaniu;
4) Znów spaprałam dłoń.

Ale z ogółu jestem zadowolona :) Krwawa elfka z World of Warcraft:



A tak, ona również nie ma źrenic - jedynie poświatę, podobnie jak u nocnych elfów, tylko zieloną.

Jest nieco inna od tamtej, którą dałam jako przykład pod postem "World of Warcraft: Night Elf", bo nie chcę, żeby coś się powtarzało. Wiadomo, że monotonność czy jednolitość nie przyciąga ludzi. Zresztą, uważam, że ta jest równie ładna :)

Teraz muszę się tylko zabrać za rysunek-niespodziankę, potem jeszcze jedno "dzieło" a następnie... jeśli mi się uda, to wznowię serię bohaterów, stworzeń i bestyjek z mojej najukochańszej gierki Heroes III :) Mam wakacje, mam czas! A co! xD

piątek, 25 czerwca 2010

Night Elf kolorowy

Nie zabijajcie mnie! Wiem, że nowy rysunek miał być pięć dni temu, a jest dopiero teraz i w dodatku stary :P Ale wiadomo - koniec roku szkolnego i te sprawy... Nie gniewajcie się, proszę ;)

Obiecuję, że jutro już na pewno będzie nowy rysunek. Na razie musicie się zadowolić kolorową nocną elfką z ostatniego posta.



Zresztą i tak nie bardzo dokładną...

Mam dwa rysunki do narysowania: krwawego elfa i jeszcze jeden rysunek-niespodziankę. Nie wiem, za który zabrać się najpierw. Może Wy za mnie zdecydujecie?

Dzięki za cierpliwość! :)

niedziela, 20 czerwca 2010

World of Warcraft: Night Elf


Nie było wczoraj posta, bo strasznie wciągnęła mi kolejna gra, którą pokazał mi brat Entuzjastycznej - World of Warcraft. Grałam w to z nim w sieci chyba z 5 godzin ^^ Założyliśmy tam małą drużynę - ja, on, jego kolega i E. Razem będziemy walczyć z bossami xD Brzmi to dziecinnie? Może tak, ale my po prostu uwielbiamy grać.

World of Warcraft zainspirował mnie do stworzenia nowego dzieła :) Oto nocna elfka z WoWa.



Wiem, że znowu spaprałam dłonie i nogi ma jakieś koślawe, ale całokształt mnie zadowala :) Zauważyliście, że nie ma źrenic? To nie jest mój błąd - one wszystkie mają takie oczy. I uszy są charakterystycznie długie i wąskie. Nietypowe, ale ciekawe :)

W WoWie jest 10 ras - 5 na ścieżce światła i 5 na ścieżce mroku. My wszyscy jesteśmy nocnymi elfami, kroczącymi ścieżką światła. Oprócz nich są jeszcze ludzie, gnomy, krasnoludy i draenei - stworzenia przypominające połączenie elfa z demonem (rogi, kopyta, ogon); oraz z mroku: orkowie, trolle, nieumarli, taureni (przypominający minotaury) oraz krwawe elfy (najładniejsze z wszystkich postaci). Świat jest po prostu OGROMNY - chyba całe wakacje miną, a my nie odkryjemy wszystkiego. Grafika też jest piękna. A co do samej gry - nie jestem w stanie tego ocenić, bo gram dopiero od wczoraj, ale na razie bardzo mi się podoba :).

W naszej drużynie zadbaliśmy też o to, by każdy miał inną profesję - ja jestem łowcą, W. złodziejem, Entuzjastyczna medykiem, a... ten czwarty druidem. Mogłabym jeszcze sporo wymieniać o tej grze, bo opcji jest niesamowicie wiele, ale nie chcę Was zanudzić na śmierć xD

światło: human, night elf, gnome, dwarf, draenei;
mrok: undead, tauren, orc, troll, blood elf.

Jeszcze tylko TYDZIEŃ! JEEEE! Niecały nawet xD Strasznie się cieszę, ale jednocześnie też trochę mi smutno, bo już nigdy nasza klasa nie zobaczy się w takim składzie. Cóż, tak samo było z podstawówką i jakoś przeżyłam. A jeśli tamto przeżyłam, to rozstanie z osobami, które znam nie 6, a 3 lata przyjdzie mi chyba trochę łatwiej. Mam nadzieję :)

Jutro następny rysunek i już wiem jaki, ale Wam nie powiem! :P

piątek, 18 czerwca 2010

Wojowniczka i kompromitacja

Jak można? No jak?! Na sam koniec gimnazjum! Nieee...

Skompromitowałam się przed Wspaniałym. Chciałam przejść obok niego dumnie... Pierwszy dumny krok - wywrotka! Tuż przed nim! Jak można tak się skompromitować?!

Roześmiałam się z siebie, żeby nie wyglądało to aż tak tragicznie, ale i tak słyszałam, jak ktoś się ze mnie śmieje za moimi plecami. Odwracam się i widzę, że to jego koledzy. A on... stoi z założonymi rękoma i patrzy na mnie ze współczuciem! Już bym wolała, żeby się śmiał. Miałam ochotę rozkwasić mu nos jakimś kamieniem, byleby tylko to współczucie zniknęło z jego twarzy. Pięknie, na koniec gimnazjum zapamięta mnie jako "tą dziewczynę od siedmiu nieszczęść"... Jestem żałosna. Czy ja kiedyś mówiłam, że go lubię? Nie cierpię go!

Błagam, W., nie idź do liceum tam gdzie ja...

Sprawdziłam wyniki egzaminów. Nie jest tak źle ;) Chociaż z humanistycznego myślałam, że będzie jakieś 2, 3 punkty więcej... Ale nie narzekam. Z matematyki jestem baardzo zadowolona :). Może na tle tych najlepszych uczniów to nie jest jakiś imponujący wynik, ale dla mnie to naprawdę dużo. O 4 pkt więcej, niż na próbnym. I razem ogólnie mam 155 pkt. Myślę, że spokojnie dostanę się tam, gdzie chcę :)

Za chwilę idę do Entuzjastycznej pożalić się tym upadkiem moralnym i faktycznym. Może mnie jakoś pocieszy... Buuuu! ;((

Wstawiam rysunek wojowniczki:



A czarno-białe, bo... żałoba po kompromitacji!

czwartek, 17 czerwca 2010

Alice (Zmierzch)

Dzisiaj pojechaliśmy do Oświęcimia. 6.00 rano wyjazd, powrót 13.30. Ogólnie jestem bardzo zadowolona, że mogłam to wszystko zobaczyć na własne oczy. To jednak jest doświadczenie. Jeśli miałabym kiedyś okazję pojechać tam znowu, chętnie bym się wybrała.

Moim, Kreatywnej, Hermesa i jeszcze jednej koleżanki Wegetarianki największym zmartwieniem było to, że nagle na miejscu zaczniemy się śmiać. Już podczas jazdy autokarem byłyśmy niepokojąco wesołe. A takie zachowanie w okolicy związanej z takimi wydarzeniami byłoby niepoważne i zdecydowanie byłby to brak szacunku.

Pierwszym co nas zszokowało zaraz po przyjeździe był burger i pizzeria kilka metrów od celu naszej podróży. Trochę tego nie rozumiem... Ten teren według mnie powinien być trochę oddzielony, odgrodzony... nie wiem... TROCHĘ WYOBRAŹNI! No ja rozumiem, że ktoś sobie lubi (np. jak ja i Kreatywna) pogadać o zombie, ale w odpowiednich chwilach oczywiście zachowujemy się stosownie. A tu burger!

...

Na szczęście nie uległyśmy wesołości, a film, który nam ukazano przed wejściem na teren Auschwitz, całkowicie nas nastroił. Hmm, właściwie to nie byłam tak poważna od czasu, gdy rozmawiałam z Panem Wspaniałym o moim uczuciu do niego (i właśnie wtedy zrozumiałam też znaczenie pojęcia "niezręczna cisza" :P) Cieszę się, że mogłam to zobaczyć. Mimo że Hermes od czasu do czasu nawijała o historii ;) (i tak o wiele mniej, niż się spodziewałam).

Kreatywną nawet natchnęło na jakieś opowiadanko, jak porównałam obozy koncentracyjne do końca świata ("Ej... głód, zaraza, wojna i śmierć - czy to nie przypomina Apokalipsy?"). Może napisze coś ciekawego ;)

A tymczasem wstawiam rysunek Alice ze Zmierzchu.



Sprzed roku, ale co tam :P Wiem, że marnie przypomina Ashley Greene, ale cóż ja poradzę, że twarz ludzką rysuje się najciężej! Ja tam jestem nawet zadowolona, choć nie przeczę, że może gdybym zabrała się za nią teraz, wyszłaby mi lepiej.

A jutro WYNIKI! Egzaminów, oczywiście. Boję się. Serio. Hej, wszyscy z mojego rocznika - życzę Wam powodzenia.

Do jutra ;)

środa, 16 czerwca 2010

Złodziej



Tak, tak! Lee jest na blogu Autorki! Klik. Nad nią jest jeszcze rysunek Lee razem z Williamem, z którego kiedyś byłam naprawdę dumna, a teraz ledwo się do niego przyznaję... Ale to samo pewnie powiem o moich aktualnych dziełach za dwa lata... :P

Zgodnie z zapowiedzią wstawiam złodziejaszka:


Tym razem sam szkic, bo nie chciało mi się kolorować (przyznaję się szczerze...). Poza tym jest całkiem niezły, nie sądzę, by kolory mu były jakoś szczególnie potrzebne (taa, to już inteligentniejsza wymówka).A tak w ogóle, to wzorowałam się na zwiadowcy z Heroes V (jednostka I poziomu, z zamku Loch :P) - klik.

A dzisiaj na geografii mieliśmy oglądać jakiś film z kasety, ale coś się tam popsuło i chłopcy (a właściwie głównie Orzeł) ustawili antenę na TVP1 i oglądaliśmy mecz Chile z Hondurasem ^^ Akurat było 1:0 dla Chile. A się stresowaliśmy, bo ze trzy podejścia do gola były z ich strony i NIC! Raz to facet z TRZECH METRÓW strzelał główką i NIE TRAFIŁ! Oj działo się, działo... xD A teraz sprawdziłam wynik w internecie i ostatecznie to dalej 1:0 (czyli ostatnie 20 minut meczu, jakie nam zostało, bo przerwał nam dzwonek, nic nie zmieniło - nic nie straciliśmy ^^).

Jutro jadę do Oświęcimia z klasą! No, z połową klasy... ale to długa historia... Jedyny ból, to przymus wstania przed 5.00 rano, bo o 6.00 mamy wyjazd spod szkoły. Ale co tam! Będzie fajnie! Zwłaszcza, że jadę z Kreatywną, to sobie pogadamy o trupach (my lubimy takie historie xD), ale jedzie też Hermes, a ona pewnie wciąż będzie nawijać o historii - ona kocha historię i nigdy jej nie zrozumiem w tej kwestii... przepraszam, Hermesie, ale muszę to powiedzieć - NIENAWIDZĘ historii. To znaczy lubię sobie posłuchać, jak to tam kiedyś było, ale uczyć się tego... ja i historia równa się: chrzest Polski, bitwa pod Grunwaldem, pierwsza i druga wojna światowa ^^ (no, ewentualnie jeszcze powstanie styczniowe :P).

Jutro następny rysunek ;)

wtorek, 15 czerwca 2010

"Kakaś"

Powracam z rysunkami! Proszę, oto "Kakaś" (nie powiem skąd, bo mnie wyśmiejecie... [wstyd]; zresztą Kreatywna wie - Kreatywna mnie zabije xD). Moja druga mangowa postać ^^



1) Tak, on zawsze taki niewyspany
2) Nie pytać mnie czemu ma takiego fryza, bo nie wiem - może tak lubi?
3) Tak, to właśnie jest ninja (a przynajmniej miał być... przypomina?)
4) A tak poza wszystkim, jest bardzo sympatyczny ^^


P I E R W S Z Y raz w życiu nie spaprałam D Ł O N I! Jestem z niej dumna... (łezka) :)

Trochę wprawiam się w tym komputerowym kolorowaniu, nie? Wydaje mi się, że jest coraz lepiej. Oczywiście nie narzekam, nie nie! ^^

Ach, no i tak - miały być gify mojej roboty, ale obawiam się, że wstawienie ich na bloga jest niemożliwe bez zarejestrowania się na powiedzmy imageshacka, wrzucenia ich tam, a potem skopiowania do nich linka tutaj. Po pierwsze - za dużo roboty; po drugie - nie ma sensu rejestrować się tylko dla kilku gifków. Z reguły omijam szerokim łukiem wszelakie rejestracje na stronach. Nawet jeśli wołają o rejestrację oryginalnej gry :P

Jutro wrzucę rysunek złodzieja sprzed dwóch lat, a w następnych dniach postaram się narysować jakąś KOBIETĘ, bo zupełnie przypadkiem zorientowałam się, że wstawiam samych facetów xD (nie licząc Yuny i rusałki, a Dubhe nie jest moja). To dość dziwne, bo właśnie ZAZWYCZAJ rysowałam postacie płci żeńskiej (głównie elfki xD).

No to jutro złodziej ;)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Tapetki

Uroczyście oświadczam, że udało mi się poprawić polski na 5 i w skutek tego mam średnią 4,8 i PASEK! Uff, bałam się, że skończę gimnazjum z 4,73... byłby ból. Zwłaszcza, że na 31 osób w klasie włącznie ze mną jest teraz 19 pasków, a średnia klasy wynosi właśnie 4,73 ^^ Niezła różnica, w porównaniu do podstawówki, gdzie najwyższa średnia klasowa wynosiła 3,6 xD Pani wychowawczyni jest z nas dumna...

Informuję również, że zebrałam się dziś i narysowałam w końcu Lee z powieści Przed Wschodem Słońca autorstwa Autorki ;) Kiedy droga A. zajrzy na pocztę, myślę ( i mam nadzieję), że będzie można zobaczyć Lee na jej blogu (który oczywiście jest w ramce "Zaprzyjaźnione blogi").

Następnym razem może uda mi się jakoś wstawić kilka gifków, wykonanych własnoręcznie w programach Adobe Photoshop i Gifat, trochę też Gimp. Zrobiłam je dość dawno, ale jestem z nich zadowolona :) Tylko mam teraz problem z ich wstawieniem, bo wyświetla się sam obrazek (czytaj: nie porusza się, jak na gifa przystało :P).

A żeby nie było tak pusto, to wstawię kilka... eee... tapetek? (oczywiście moich, wyk. w AP). To było jeszcze dawniej, kiedy dopiero poznawałam ten program... :P





Do jutra ;)

niedziela, 13 czerwca 2010

Przebudzenie (opowiadanie)

Hej :) W piątek po południu wróciłam do Krakowa i miałam wstawić nowy rysunek z Lee w sobotę, ale przyznaję się, że jeszcze jej nie narysowałam :( i obawiam się, że będę miała na to czas dopiero w poniedziałek.
Tymczasem Kreatywna poradziła mi, bym zamieściła na blogu jedno z moich opowiadań, które bardzo jej się podobało i było prezentem urodzinowym dla Hermesa ^^. Czytajcie i... oceniajcie?
_________________________________


PRZEBUDZENIE

Widziałam tylko czerń. Ale nie taką, jaką widać, gdy zamknie się oczy, gdy idzie się spać. To była taka prawdziwa czerń, nie przepuszczająca żadnego światła. Byłam zupełnie świadoma. Mogłam normalnie myśleć. I pamiętałam przed tym wszystkim tylko to, że było mi bardzo duszno i nie mogłam oddychać. A teraz, gdy znalazłam się w tej czerni, mogę oddychać swobodnie i czuję się naprawdę dobrze. Nie chciałam się z niej wydostawać. Było mi tak dobrze, jakbym po bardzo zapracowanym dniu wreszcie kładła się do łóżka i zasypiała przy otulającej mnie ciemności. I naprawdę wtedy zasypiałam. Było mi dobrze.

I nagle otwarłam oczy widząc łeb Brego, mojego labradora retrievera, liżącego mnie po twarzy. Przyjemna ciemność i wszystkie odczucia z nią związane rozwiały się w chwili. Czułam się, jakby nagle ktoś włączył świat na cały regulator. Ze stanu błogiego brutalnie w nieprzyjemny.

- Au. – jęknęłam ze zdziwieniem.

Coś mnie strasznie zapiekło na policzku i nasilało się coraz bardziej. Później poczułam ból w całym ciele i ciężkie łapy Brego na płucach z trudem łapiących oddech.

- Złaź! – odepchnęłam psa z całej siły, dziwiąc się, że mi jej nie brak.

Podniosłam dłoń do piekącego policzka i spojrzałam na palec. No tak, krew. Pewnie upadając uderzyłam się o coś ostrego. Leżałam jeszcze chwilę, pamiętając poprzednie incydenty z omdleniem. Nie mogłam wstawać od razu, bo zakręcało mi się w głowie. Potem, gdy dochodziłam już do siebie, często zastanawiałam się co by było, gdybym była nieprzytomna trochę dłużej. Czy umarłabym…? Nawet jeśli, to by mnie to wcale nie martwiło. Sam moment omdlenia wspominam jako bardzo przyjemny… Najgorsze zawsze było przebudzenie.

Przebudzenie, gdy najpierw wszystko widzisz i słyszysz w zupełnie innym miejscu, niż się było, a potem zaczyna wracać czucie w palcach i całym ciele, niestety również ból. Pamiętam, jak pierwszy raz zemdlałam w kościele, bo było zbyt duszno. Czułam się dokładnie tak samo, jak teraz. Dla mnie było to ledwie kilka sekund, choć wiedziałam, że na świecie mija o wiele dłużej. Wiedziałam, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy… trudno to wytłumaczyć… Ostatnią rzeczą jaką wtedy pamiętałam było klęczenie w ławce i zaraz potem urwał mi się film. Po ledwie pięciu sekundach widziałam, jak jakiś obcy facet wynosi mnie na rękach na zewnątrz i kładzie na schodach. Pierwszym moim pytaniem było: „Co się stało?” Ale nikt mi nie odpowiedział. Zaraz przybiegł mój dziadek, z którym byłam na mszy i zaczął mnie klepać po policzkach. Jęknęłam, bo bolało mnie to tak, jakby mnie chlastał z całej siły. Zapragnęłam zemdleć jeszcze raz i tym razem się nie obudzić.

Otwarłam oczy zaraz przy drzwiach wychodzących na zewnątrz. Od razu skojarzyłam, że wystarczyła odrobina powietrza, bym odzyskała przytomność. Podkreślam, nie świadomość, bo zachowałam ją przez cały czas, tyle że byłam świadoma, co się dzieje wewnątrz mnie, nie na świecie.

Przechyliłam lekko głowę w bok i zobaczyłam otwarte na oścież okno. No tak, Brego już wie, kiedy coś ze mną nie tak. Rodzice zawsze powtarzali mi, że mam słabą krew i powinnam na siebie uważać. Na wszelki wypadek kupili mi nawet tego dzielnego psa, by nade mną czuwał.

Powoli usiadłam na podłodze i otrzepałam się z kurzu. Coś żółtego śmignęło mi przed oczami i ponownie leżałam na podłodze.

- Głupi psie, już mi nic nie jest! – warknęłam rozdrażniona.

Ale gorący języczek liżący mnie po zdrowym policzku złagodził mój gniew. Objęłam psa i zaczęłam go łaskotać.

- Oś, ty! Na ciebie się nie da gniewać, ty…! – roześmiałam się, widząc jego ogon śmigający na prawo i lewo. Humor od razu mi wrócił.

Wreszcie udało mi się ściągnąć go z siebie i wstać. Rozejrzałam się po małym, ciemnym pokoju i teraz naprawdę mi krew zmroziło. Nie pamiętam tego miejsca.

Był tu wzorzysty dywan dominujący w barwach brązu, czerni i poszarzałego beżu. Pokoik był bardzo ciasny, na oko 2 m/ 2 m. Po prawej stronie od okna stały ciemne meble, w tym wysoka i wąska szafa, obok tej samej wysokości szeroka szafa, następnie biurko zawalone pudłami i jeszcze jakieś półki, również zaśmiecone. Pod samym oknem stała niewielka sofka rozkładana. Po lewej stronie w ścianie widniały dwoje drewnianych, zdobionych na staro drzwi, zakurzonych, jakby nie były otwierane od lat. Niewielką przestrzeń między nimi wypełniały znowu jakieś pudła. Wyjrzałam przez okno. Trawa, trawa i jeszcze raz trawa, ciągnąca się po horyzont.

„Zostałam uprowadzona” – to była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy.

Ale to było praktycznie niemożliwe. Mogłabym uciec przez okno – zdaje się, że znajduję się na parterze. Zresztą, Brego jest ze mną. On nie pozwoliłby mnie skrzywdzić. Więc, gdzie się znajdowałam?

Obróciłam się wokół własnej osi i dopadłam do drzwi. Jedne i drugie były zamknięte i okropnie brudne. Jakkolwiek się to dostałam, musiałam to zrobić przez okno, inaczej widać by było ślady startego kurzu na drzwiach.

Skoro dostałam się przez okno, przez nie też się wydostanę. Usiadłam na parapecie i przełożyłam przez nie nogi.

- Nie rób tego. – usłyszałam ostrzeżenie.

Odwróciłam gwałtownie głowę w stronę tajemniczego pokoju, ale nie zobaczyłam nikogo oprócz skomlącego Brego.

- Kto tu jest? – spytałam nieco roztrzęsionym głosem. – Pokaż się!

- Jestem tu. Obok ciebie. – usłyszałam znowu.

- Obok mnie nikogo nie ma! – odparłam.

Poczułam jak coś łaskocze mnie w rękę. Odwróciłam głowę i wskoczyłam do pokoju z wrzaskiem.

- Aaa! Pająk! Złaź, złaź!

Od dziecka miałam uraz do pająków. A zwłaszcza tych dużych i czarnych i z długimi odnóżami. Takich, jak ten.

W końcu udało mi się strzepnąć pająka z ręki i cała jeszcze podrygując z obrzydzenia uciekłam pod okno.

- To bolało! – pająk zaczął dreptać niewiarygodnie szybko ku mnie.

- Trzymaj się ode mnie z daleka, ty mały, włochaty…

Teraz uświadomiłam sobie, że gadam z pająkiem. Chyba poprzewracało mi się w głowie od tego upadku. Zamilkłam, usiadłam z powrotem na parapecie i przełożyłam przez niego nogi.

- Nie skacz! – wrzasnęło jedno z tekturowych pudeł między drzwiami.

Zaraz zaczęło się ruszać, a raczej podskakiwać, aż przewróciło się na bok i po pokoju rozsypało się pierze.

- Ta trawa to iluzja! – zaskrzeczała kura, która wyłoniła się z pudła.

„Ja chyba upadłam na głowę.” – pomyślałam, wpatrując się z mało inteligentnym wyrazem twarzy to w kurę, to w pająka.

- Czy ktoś może mi powiedzieć, co się dzieje?! – krzyknęłam już naprawdę przestraszona.

- Cii, nie bój się, wydostaniemy się stąd… - zaczął pająk, zbliżając się do mnie, ale kura mu przerwała.

- Precz, ty pajęczy stworku! Jeszcze ją bardziej przestraszysz! – po czym zwróciła się do mnie. – Cała ta trawa to iluzja. Jeśli skoczysz, zamieni się w ogromną przestrzeń i będziesz spadać bez końca.

- Ale… wy…

- Tak, mówimy. – dokończyła za mnie kura. – Nie zawsze byliśmy zwierzętami.

- Nie martw się… - wtrącił pająk. – Wszystko ci wyjaśnimy, tylko odejdź od okna.

- Nie wierzę wam! – zerwałam się. – Chcecie, żebym tu została na zawsze! Brego!

Zawołałam na psa i zsunęłam się z parapetu po jego zewnętrznej stronie. Byłam przekonana, że od razu stanę na twardym gruncie, ale kusząco zieloniutka trawa zaczęła wirować i zmieniła się w bezkresną otchłań mgły, przez którą nic nie mogło się przebić. Zaczęłam spadać i nagle coś miękkiego oplotło się wokół mojej ręki. Poczułam szarpnięcie w okolicy pępka i natychmiast się zatrzymałam. Spojrzałam na swoją dłoń i zobaczyłam pajęczą nitkę, a na jej końcu ogromnego pająka. Mimo woli pisnęłam i już chciałam się szarpnąć, gdy przypomniałam sobie, że wiszę w eterze wypełnionym bezkresną mgłą.

- Możesz ciągnąć! – zawołał do góry i kura poczęła nas wciągać swoim nieporadnym dziobem.

Brego zaraz jej pomógł. Mój mądry piesek…

- Teraz nam wierzysz? – spytał pająk.

Nie odezwałam się. Łzy ściekały mi po policzkach ze strachu strumieniami. Serce tłukło się, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. A ja sama czułam się, jakby zaraz miał mi nadgarstek wyskoczyć ze stawu.

Sam fakt, że znajduję się w czymś ogromnie przestrzennym i nieuchwytnym, że wiszę w nim uczepiona na cienkiej, pajęczej nici, która cudem nie pęka, był dla mnie dość przytłaczający. Nie licząc złowrogiego pokoju i gadających zwierząt.

Gdy wreszcie znalazłam się na twardym gruncie, dopadłam Brego i wtuliłam się w niego mocno, pozwalając ściekać łzom. Pies zaskomlał i polizał mnie po policzku.

Wreszcie spojrzałam mu głęboko w ciemnobrązowe oczy.

- Brego…?

Szczeknął przyjaźnie i zamachał ogonem, jakby chciał powiedzieć: Nie martw się, jestem stuprocentowym psem, który cię ochroni”.

- Kiedyś była to rozległa kraina. – zaczął opowieść pająk.

- Było tu naprawdę pięknie – podjęła kura. – Zamki, gościńce, rozległe, zielone pola, lasy. Cudowne bale, a na nich możni i bogaci. Ale przyszła ta mgła. Ta, którą widziałaś, spadając. Pochłonęła niemal wszystko i zostawiła tylko ten pokój. Nie wiemy, co stało się z resztą ludzi, ale mnie i mojego brata zmieniono w zwierzęta i zamknięto tu na wieki.

- Kto was zmienił? I jak się tu znalazłam?

- Nie wiemy.

Zapadła niezręczna cisza, podczas której każdy zagłębił się w swoje myśli.

Wreszcie zerwałam się z miejsca i krzyknęłam:

- Mam to wszystko gdzieś! Chcę wrócić do domu i napisać kolejne opowiadanie! Chcę zasiąść przed komputerem i słuchając muzyki otworzyć Microsoft Word! A właściwie, czemu nie posłucham mp3-ki? Mam ją przy sobie?

Obszukałam kieszenie i ze zrezygnowaniem stwierdziłam, że nie.

- Zaraz… powiedziałaś „napisać nowe opowiadanie”? – zapytał pająk.

- A bo co? – rzuciłam rozdrażniona, siadając po turecku na ziemi. Założę się, że minę miałam urażoną.

- Nie wolno! – zagderała kura. – Nasz ojciec zakazał przecież pisać powieści.

- A co, wasz ojciec jest prezydentem? – byłam naprawdę wkurzona.

- Jest królem! – uniosła się dumnie kura.

- To czemu nie jesteś ropuchą?! – rzuciłam zirytowana w stronę pająka.

Ten naprawdę się zdziwił. Gdyby miał brwi, założę się, że na pewno uniósł by je wysoko.

- Ropuchą?

- Odchodzimy od tematu! – wcięła się kura. – Czyś ty z nieba spadła?! Jakim prawem cię nigdy nie złapali?

- A co złego jest w pisaniu? To cudowne uczucie, móc nad wszystkim mieć kontrolę. Gdybym mogła napisać, co się z nami stanie, napisałabym, że wróciłam do domu, pozostawiając ten świat waszemu losowi.

- Właśnie to jest złe w pisaniu! – zerwał się pająk. – Nie wolno go powierzać nieodpowiednim osobom, bo we wszechświecie zapanowałby chaos! Założę się, że ta cała mgła to durny wymysł właśnie kogoś takiego z wyższych sfer! U nas tylko król miał prawo napisać opowiadanie, a i tak mógł robić to tylko raz w roku i w bardzo szczególnych przypadkach!

- Och, żartuję przecież! – zirytowałam się. – Uratowałeś mi życie z kurą, miałabym was za to zostawić?!

- Ta kura ma imię, wiesz?!

- Przestańcie! – wrzasnęła. – Może nie jesteś stąd? – zagadnęła do mnie. – Może pochodzisz z innego świata?

- Żarty sobie stroicie, pochodzę z dość znanej planety „Ziemia”!

- Może jesteś z innego wymiaru? – podjął pająk. – Nigdy nie słyszałem o czymś takim jak Microsoft Word. Czy to jakiś kufer?

- Kufer?! – zachłysnęłam się powietrzem.

- Powiedziałaś, że chcesz go otworzyć…

- LUDZIE, CZY WY MI WRESZCIE POZWOLICIE DOJŚĆ DO SŁOWA??? – wydarła się kura.

Ucichliśmy momentalnie.

- Dziękuję. A więc – moja teoria jest taka: przybyłaś z innego wymiaru, który stworzył TEN wymiar. Niestety, coś zaczęło go niszczyć i TAMTEN wymiar przysłał ciebie do TEGO wymiaru, byś go uratowała. Może zacznij od przywrócenia nam normalnej postaci?

Spojrzałam głupio to na kurę, to na pająka i padłam na podłogę ze śmiechu.

- Czy ktoś mi teraz powie, że to nie sen?

Uszczypnęłam się, ale niewiele to pomogło.

- Och, niech te drzwi się otworzą i za nimi będzie schowek! – zaczęłam walić w drzwi po prawej, te bliżej okna. – Potrzebuję ciszy!

W końcu drzwi ustąpiły. Za nimi było bardzo zagracone pomieszczenie i niestety, z pewnością nie był to schowek.

Wycofałam się przerażona na czworakach do Brego. Ten pokój był ogromny i jeszcze bardziej przerażający, niż pierwszy. Zawalony był jakimiś starymi gratami, był zupełnie ponury, jak w jakimś horrorze. Miałam wrażenie, że zaraz wyjdzie z niego jakieś zombie.

- Rany… - szepnęła z fascynacją kura. – Jeszcze nikomu to się nie udało…

- Co? – jęknęłam przerażona, czując, że zaraz rozpłaczę się drugi raz w ciągu półgodziny.

- Jeszcze nikomu nie udało się otworzyć żadnych z tych drzwi! – zawołał pająk. – Rozejrzę się. – i już dreptał bardzo szybko na tych swoich odrażających odnóżach. Był tak mały i ciemny, że nikt by go nie zauważył, gdyby ktoś tam był, nawet zombie.

Uspokoiłam się widząc, że Brego nie warczy, ani nie szczeka. Gdyby tak było, oznaczałoby to jakieś niebezpieczeństwo. Był tylko trochę… nieobecny. Zapewne podobnie jak mnie wiele rzeczy mu tu nie pasowało.

- Czysto. – zawołał pająk.

- Chyba nie dosłownie… - mruknęła kura.

Pierwszy raz od przebudzenia uśmiechnęłam się lekko pod nosem.

Niechętnie wstałam i przeszłam przez próg drugiego pokoju. Na wszelki wypadek podłożyłam kilka pudeł pod drzwi, żeby się nie zatrzasnęły. Dobrze zrobiłam, bo już po chwili drzwi gwałtownie wróciły na dawne miejsce, ale nie domknęły się całkowicie – nie pozwalała im na to gruba tektura zgniecionych pudeł.

W tym pomieszczeniu w ogóle nie było okien, więc poczułam się jak w grobie.

- Ma ktoś świecę? – spytał pająk.

- Albo latarkę? – rzuciłam, przeszukując kieszenie. – Nie mam. Moment! – wyciągnęłam breloczek od plecaka i zapaliłam niewielką żaróweczkę, ściskając przedmiocik.

- Lepsze to, niż nic. – westchnęła kura i zaczęła brykać po pomieszczeniu. – Pfu! Ile kurzu! Kto to wymyślał?!

- Myśleć można, kto to zapisał… - powiedział pająk.

Nagle breloczek wypadł mi z ręki.

- O rany… - jęknęłam i klapnęłam tyłkiem na skrzypiącą podłogę.

- No pięknie, teraz szukaj sobie tego w takich ciemnościach! – warknął pająk, ale kura uciszyła go jednym fuknięciem i doskoczyła do mnie.

- Co się stało? – zapytała łagodnie.

- Ja… nie wiedziałam… naprawdę nie wiedziałam…

- Czego nie wiedziałaś?

- Ja myślałam, że pisać, to po prostu pisać, nie tworzyć… przepraszam…

- Ale nie masz za co przepraszać! Jesteś z innego wymiaru, pewnie tam wolno pisać każdemu…

- Ja poznaję to miejsce! – krzyknęłam rozpaczliwie.

- Jak to poznajesz? – pająk podreptał do mnie. – Chcesz powiedzieć, że TY to napisałaś?!

- NIE! – zerwałam się. – To moje wspomnienie! Mój stary dom! Wyprowadziliśmy się z niego, gdy miałam pięć lat! Za oknami jest mgła, bo nie pamiętam, co było na zewnątrz!

Wyrzuciłam z siebie to wszystko na wydechu. To NAPRAWDĘ był mój stary dom.

- Chcesz powiedzieć… - zaczął – że przeniesiono mnie i siostrę do twojego wspomnienia?

- Nie. – powiedziałam wręcz z chłodnym spokojem. – Chciałam powiedzieć, że wy nie istniejecie. Ten dom też już nie istnieje. To wszystko dzieje się w mojej głowie.

Zdałam sobie sprawę, że muszę się czegoś strasznie bać. Że skoro znalazłam się w małym, opuszczonym przez świat pokoju z dwojgiem drzwi, podświadomość automatycznie podsuwała mi, że za nimi kryje się coś jeszcze bardziej przerażającego, niż to co do tej pory mnie spotkało. Już wiedziałam, jak to rozegrać.

- Istniejecie tylko w mojej głowie. – zwróciłam się do pająka i kury. – Ale to nie znaczy, że was stąd nie wyciągnę. Chodźcie.

Odwróciłam się i bez oporu rozwarłam na całą szerokość drzwi. Kura i pająk postąpili za mną.

Bez wahania podeszłam do drugich drzwi, tych po lewej i przekręcając lekko gałkę otworzyłam je bez trudu. Za nimi ukazała się nieprzenikniona mgła. Wychyliłam się nieco do przodu, uważając, by nie spaść i patrząc w dół ujrzałam ogromny, czarny wir z gwiazdami, przypominający czarną dziurę.

Odwróciłam się do towarzyszy.

- Otworzyłam portal, który zabierze was do domu, gdziekolwiek on jest. Wybaczcie, że musiało was to spotkać. Ale dzięki wam wiele się nauczyłam.

- Na przykład czego? – mruknął pająk.

- Na przykład tego, że nie każdy pająk jest taki obrzydliwy i zły, na jakiego wygląda. – uśmiechnęłam się do niego. – I że nie każda kura jest taka głupia, za jaką ją brałam. – zwróciłam się do kurki. – Ale wiecie…

Przykucnęłam naprzeciw nich i westchnęłam.

- Przede wszystkim nauczyłam się tego, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. A także tego, że prawdziwych przyjaciół naprawdę poznaje się w biedzie.

- Zobaczymy się jeszcze? – zapytała kura.

- Nie wiem. – pokręciłam głową. – Nie wiem.

Wstałam, odwróciłam się i zawołałam na Brego. Ten przyleciał z wesołym szczekaniem i nie czekając na mnie wskoczył do wiru.

- Poczekaj… - zatrzymał mnie głos pająka.

Odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem.

- Przywrócisz nam ludzką postać? – zapytali chórem.

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

- A pamiętacie swój wygląd?

Spojrzeli na siebie z głupią miną, a potem na mnie z dość inteligentną. Jeśli można mówić o wyrazach twarzy, gdy chodzi o prawie-zwierzęta.

- Tak.

Pstryknęłam palcami i na miejscu kury pojawiła się mojego wzrostu rudowłosa dziewczyna o miłym obliczu, a na miejscu pająka nieco wyższy od niej chłopak z ciemnymi włosami, o równie bladej cerze, co dziewczyna. Oboje, jak to na księżniczkę i księcia przystało, mieli arystokratycznie rysy twarzy.

- Jesteście do siebie podobni. – powiedziałam z uśmiechem.

- Jak to brat z siostrą. – uśmiechnął się chłopak i objęli się za ramiona.

Pokiwałam głową z uciechą i trzeci raz odwróciłam się w stronę wiru.

- A twoje imię? – zapytała mnie była kura, ale zdążyłam już wyskoczyć.

Obudziłam się z wrzaskiem na podłodze w pokoju babci. Była wigilia i cała rodzina się nade mną pochylała.

- O cholera. – wymsknęło mi się. – Co ja to miałam zrobić? Zaśpiewać kolędę…?

________________

~Napisane 14 września 2008 r.